Jak powszechnie wiadomo, nie da się zrobić ładnego zdjęcia za pomocą lampy błyskowej zamocowanej na aparacie. Będzie płasko, paskudnie, blado, z odblaskami na skórze i ogólnie zieje amatorszczyzną. Mowy nie ma o plastycznym oświetleniu. Jeśli byśmy lampę ściągnęli z aparatu, użyli jakiegoś zaawansowanego bezprzewodowego TTL-a, zamocowali jakieś cuda-wianki typu reporterskie softboksy, lumiquesty i inne gadżety, to może coś z tego od biedy wyniknie.
Ale goła lampa na aparacie? Po prostu nie da się i już.
Powyższy portret został wykonany za pomocą lampy zamocowanej na aparacie, bez żadnych dodatków typu softboks czy odbłyśników. Lampa była jedynym źródłem światła: zdjęcie wykonane przy tych samych parametrach ekspozycji wyłącznie przy świetle zastanym – poniżej.
No dobra, korzystanie z lampy błyskowej nie jest oczywiste, czego dowodem pierwszy numer miesięcznika „Digital Camera”, gdzie na s. 89 mamy w ramach „podpowiedzi ekspertów” poradę „Zapanuj nad błyskiem”. Porada eksperta w skrócie: „Najpierw trzeba zrozumieć, jak to działa. U Nikona działa lepiej niż u Canona, bo u Nikona w trybie auto wychodzi. A może nie wychodzi? Jak nie wychodzi to kombinujemy z kompensacją ekspozycji. Poza tym kombinujemy z FEL. Eeee… dalej nie wychodzi? Przestawiamy aparat w tryb manualny. Hm… Przestawiamy lampę w tryb manualny… i… tak kombinujemy, żeby było dobrze”.
Ależ kusi, żeby sobie zaprenumerować DC.
PS. Znikamy na weekend w Trójmieście molestować fotograficznie AC. Część ewentualnych komentarzy będzie musiała poczekać na zatwierdzenie.