Naśmiewamy się czasem tu i ówdzie z ludzi, którzy kupują wypasione aparaty po to, żeby je „testować”. Polega to przeważnie na fotografowaniu przez okno własnego podwórka, ściany naprzeciwko, płotu i trzepaka, żeby się takiemu zdjęciu przyglądać z lupą i stwierdzać: ooo, a na tej tablicy reklamowej w prawym górnym rogu numer telefonu jest niewyraźny, coś nie tak z tym obiektywem.
Ale ostatnio doszłam do zaskakującego mnie samą wniosku, że niesłusznie się naśmiewamy. Otóż pierwsza w historii udana w sensie technicznym, czyli skutecznie i trwale naświetlona fotografia, została wykonana przez niejakiego Józefa Nikifora Niépce’a w roku 1826 albo 27. Przedstawia ona… no zgadnijcie co??? Widok z okna jego domu. A co się przy tym namęczył! Sama ekspozycja zajęła 8 godzin. Niewątpliwie więc fotografowanie tego, co akurat znajdzie się za oknem, ma długą i szacowną tradycję. To co, pstrykniemy sobie?