Gdy jest deszczowo i wietrznie, fotograf powinien się cieszyć. Bo deszcz pewnie zaraz przewieje gdzieś dalej, skłębione chmury dadzą interesujące niebo, a gdy słońce wyjrzy z luk pomiędzy nimi, jest nawet szansa na tęczę. No i tak właśnie było tego dnia, gdy przejeżdżaliśmy obok pewnego zrujnowanego zameczku w Gruzji.
Oczywiście padło hasło: Stop!!! I są: chmury podświetlone niskim słońcem, mury zamku oświetlone tymże, a za nimi, lekko z boku, tęcza. Mniam. Przykładam aparat do oka: tęczy nie ma. Hmm, coś nie w tę stronę kadruję? Patrzę jeszcze raz gołym okiem: tęcza odtąd dotąd, a przez obiektyw jej nie widać nigdzie.
Jakie jest rozwiązanie tej tajemnicy? Na obiektyw był nakręcony filtr polaryzacyjny. Przypadkiem był obrócony akurat w taki sposób, że wygaszał tęczę – polaryzował światło w takiej płaszczyźnie, że kolory tęczy się nie przebijały. Za to przekręcenie go o około 90 stopni solidnie tęczę wzmocniło względem tego, co widać gołym okiem.
Gdy więc chcesz sfotografować tęczę – wykorzystaj filtr polaryzacyjny. Tylko uważaj na jego pozycję, bo równie skutecznie można nim kolory tęczy wzmocnić, jak i całkiem zlikwidować.
Zdjęcia powyżej powstały w odstępie kilku sekund, potrzebnych na obrócenie polara. Sama tęcza się w tym czasie nie zmieniła, choć na fotografiach wygląda to zupełnie inaczej.