Wejdź w cudze buty

Mówi się, że aby kogoś zrozumieć, trzeba pochodzić w jego butach. Metaforycznie, rzecz jasna. To samo odnosi się do fotografii. I może być odpowiedzią na jakże często spotykane zdanie: „Nie rozumiem tego rodzaju fotografii, nie kumam, nie wiem, o co w niej chodzi”. Bardzo konstruktywną odpowiedzią.

Jeśli nie rozumiesz jakiegoś rodzaju fotografii; jeśli inni się nią zachwycają, a ty nie wiesz dlaczego – spróbuj zrobić zdjęcia właśnie tego typu. Nie muszą być jakieś genialne i nie musisz ich nawet pokazywać tym „innym”, którzy się zachwycają oryginałami. Zrób je dla siebie.

Na początek może to być próba prostego skopiowania pomysłu i wręcz kadru – nie ma się czego wstydzić, kopiowanie przez długie wieki było uważane za doskonałą metodę uczenia się sztuki, a w Azji jest tak rozumiane do dzisiaj. Zrób takie zdjęcie, jakiego nie rozumiesz, możliwie zbliżone do oryginału. Potem zrób drugie i jeszcze kilka, i następne. Kopiuj, modyfikuj pomysły, twórz własne w tym samym stylu. A potem… nastąpi ta chwila, kiedy zrozumiesz. Nie licz na napis ognistymi zgłoskami na niebie – zrozumienie niekoniecznie musi być zwerbalizowane. Ale będziesz wiedzieć: „To niezrozumiałe zdjęcie udało mi się lepiej, a tamto nie bardzo”. To znaczy, że przestało być niezrozumiałe.

I nagle może się okazać, że dostrzegasz też nowe możliwości w fotografii, jaką uprawiałeś do tej pory. Horyzonty się poszerzyły – i to we wszystkie strony jednocześnie. Wejście w cudze buty to sposób na otwarcie sobie oczu – a jak powszechnie wiadomo, z porządnie otwartymi oczami widzi się lepiej. To też dobra metoda na przezwyciężenie różnego rodzaju kryzysów twórczych, bo zmusza do szukania nowych dróg w kierunkach, w których wcześniej widziało się tylko kompletną dzicz i chaos. A potem świat się robi bogatszy.

Powyżej punkt kulminacyjny moich poszukiwań w dziedzinie fotografii minimalistycznej: czarny kamień na białym tle.

  1. Powiem Ci Ewo, że ja długo nie tykałam architektury – nie potrafiłam jej „zobaczyć” i Czym tu się w ogóle zachwycać ;P. i w końcu sie udało – i to jest baaardzo mile uczucie – gdy w końcu się uda 🙂

    1. Zamieszkami? Nie. Ale przy okazji KO, gdzie ludzie są (albo przynajmniej czują się) zmuszeni do komentowania różnych zdjęć, bardzo często pada zdanie w rodzaju „ja takiej fotografii nie rozumiem więc nie wiem co napisać”. No to podaję metodę na zrozumienie fotografii. Działa.

  2. Jeśli nawet nas to dotyczy, to również w świecie profesjonalistów jest to statystyczna reguła. W ostatnim DFV Wojciech Wojtczak w wywiadzie mówi jak bardzo profesjonaliści modowi są odtwórczy: „Wiele karier się tak w Polsce ukształtowało. W 80% na plagiatach.”
    Ewa stawia nam poprzeczkę wyżej i do plagiatów nie namawia, tylko do zdjęć „tego typu”…

  3. Ależ absolutnie nie chodzi o to, żeby kopiować cudze zdjęcia i je sprzedawać jako własne. Podałam sposób na zrozumienie działów fotografii, których się nie rozumie. Taki samorozwój. Nie rozumiesz makro, martwej natury, abstrakcji, czy czego tam jeszcze? No to weź zdjęcie z tej dziedziny, które Ci się nie podoba, bo jej nie rozumiesz, a innym się podoba, i spróbuj zrobić takie samo. Aż zrozumiesz. Polubisz robienie takich zdjęć albo nie, ale przynajmniej się dowiesz, co w nich siedzi.

  4. Dokładnie tak, jak zobaczyłem dziurkę od klucza (Ewy Krzyżtopór) to nie zaznałem spokoju, dopóki nie kupiłem ryby i nie pojechałem w kieleckie. Stanąłem tam, gdzie Ewa, i zrobiłem to samo zdjęcie. Miałem poczucie spełnienia. Dopiero później zacząłem myśleć i zrobiłem wiele innych zdjęć (na zamku Krzyżtopór oczywiście).

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *