Przy fotografowaniu w podczerwieni nie tylko uzyskuje się zdjęcia, które trzeba edytować w dziwny sposób, ale też właściwości optyki stają się… nieco inne. Najprościej jest z filtrami: szare nie działają wcale. Dokładnie tak: filtry szare w fotografii podczerwonej są przezroczyste i wcale nie wydłużają czasu naświetlania. Nie znam sposobu wydłużenia czasu ekspozycji przy zdjęciach podczerwonych innego niż operowanie przysłoną. Nawiasem – tak samo przezroczyste są okulary przeciwsłoneczne, więc ludzie w takich okularach wyglądają, jakby mieli ogromne okulary korekcyjne.
Filtry polaryzacyjne działają, ale efekt jest nieco inny niż przy normalnej fotografii. Przede wszystkim dają efekt, jakby zdjęcie było zrobione nie z użyciem aparatu wyposażonego w filtr typu „Red”, ale typu „Black”. No, prawie tak wygląda. W każdym razie znika prawie zupełnie kolor, który można wykorzystać do zamiany kanałów i uzyskania np. niebieskiego nieba, za to uzyskuje się mocniejszy kontrast. Polaryzować czy nie polaryzować? Odpowiedź zależy, czy lubimy podczerwone zdjęcia z niebieskim niebem, czy wolimy jednolicie czarno-białe. W tym ostatnim przypadku – polaryzować. A jak się nie ma pewności – robić po dwa zdjęcia.
Po lewej zdjęcie spolaryzowane, po prawej – bez polaryzacji
Obiektywy w fotografii podczerwonej to jeszcze ciekawsza historia, choć niekoniecznie przyjemna. Powłoki przeciwodblaskowe – nie działają. Jeśli jesteśmy dumnymi posiadaczami obiektywu, który świetnie sobie radzi przy zdjęciach pod światło, to użycie go do zdjęć podczerwonych może rozczarować. Kontrast spadnie na pysk, za to pojawią się ogromne plamy flar. Dlaczego tak jest? Pewnie z tego samego powodu, dla którego nie działają filtry szare – wszelkie powłoki są projektowane pod kątem zachowania w widzialnym paśmie światła. O ile nowoczesne obiektywy pozwalają śmiało i bezkarnie fotografować pod światło, to jednak przy zdjęciach podczerwonych zdecydowanie lepiej mieć słońce poza kadrem. No chyba, że celem jest uzyskanie flary.
To jeszcze nie koniec atrakcji. Powłoki powłokami, ale w podczerwieni spada ostrość. Spada w niektórych obiektywach, w innych nie. A w jeszcze innych spada gdzieniegdzie, za to całkiem na pysk. Konkretnie i na przykładach: Canon EF 24-70/4L IS USM to „żyleta” zarówno w paśmie widzialnym, jak i „infrared”. Sigma 10-20/4-5.6 jest w podczerwieni wyraźnie gorsza niż przy normalnych zdjęciach, ale efekt nadal jest użyteczny, a spadek ostrości dotyczy całego kadru. Za to Canon 10-22/3.5-4.5 to dramat: o ile normalnie trudno zdjęcia zrobione tym obiektywem odróżnić od zdjęć z Sigmy 10-20, to w podczerwieni rogi kadru są zupełnie mydlane. Wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje, to pewnie temat na doktorat z optyki, ale wniosek jest jednoznaczny: trzeba samemu się przekonać, jak dany obiektyw będzie się sprawował przy fotografii podczerwonej. To, że „szkło” jest normalnie świetne, wcale nie oznacza, że w takiej specyficznej fotografii będzie równie dobre. I nie powiedzą nam tego żadne testy, bo jak dotąd nie słyszałem, żeby ktokolwiek testował obiektywy pod kątem fotografii podczerwonej.
To jest kolejny wpis związany z galerią „Świat w podczerwieni”. I jeszcze nie ostatni. 🙂