Macchu Pichu we mgle, Peru

Nie czytajcie instrukcji obsługi aparatu!

Co trochę trafiam na różne mądre porady dla początkujących fotoamatorów, które zalecają dokładne przestudiowanie instrukcji do aparatu. Pewnie jestem w stanie wymyślić coś bardziej zniechęcającego do fotografii, ale musiałbym się dłużej zastanowić. A nawet pomijając niewielką atrakcyjność takiej lektury, to jeszcze jest znikoma przydatność dla początkujących. Serio, serio – przeczytanie instrukcji obsługi aparatu nie posunie fotograficznego neofity ani o krok w stronę nirwany.

Macchu Pichu we mgle, Peru

Nie jest trudno stwierdzić, co jest nie w porządku z instrukcjami: opisują funkcje aparatu, a nie proces fotografowania. Tymczasem funkcji jest mnóstwo, spora część z nich nie ma praktycznego znaczenia, a niektóre wykluczają się z innymi (co zresztą nie zawsze jest wyraźnie zaznaczone). Nawet wykucie na pamięć podręcznika obsługi aparatu nie przybliża ani o krok do zrobienia ciekawego zdjęcia. Tymczasem gdyby instrukcje zamiast funkcji aparatu, opisywały proces fotografowania – w rozbiciu na różne typy sytuacji… O, to byłaby zupełnie inna instrukcja. I, być może byłyby to też inne aparaty, w których nie zdarzają się cuda typu umieszczenie wstępnego podnoszenia lustra i samowyzwalacza na tym samym pokrętle.

Instrukcje nie są oczywiście zupełnie bezużyteczne, tyle że teraz najbardziej przydatne są osobom, które wiedzą, czego i dlaczego chcą użyć, a jedynie nie pamiętają, gdzie to znaleźć.

Macchu Pichu we mgle, Peru

Wszystkie zdjęcia w tym wpisie pochodzą z Machu Picchu, gdzie właśnie zmieniono reguły gry: wejścia są tylko dla zorganizowanych grup z miejscowym przewodnikiem, a bilety czasowe: od rana do południa albo od południa do popołudnia. Nie wiadomo, na ile przewodnicy będą próbowali utrzymać swoje grupy w kupie (co w przypadku grup fotograficznych wydaje się trudno wykonalne bez łańcucha i kajdan), ale z pewnością konieczność zdecydowania się na poranek lub popołudnie ograniczy możliwości czekania na światło z właściwej strony. Teraz się trzeba będzie decydować: rano, gdy są szanse na mgiełki, czy po południu, gdy mniej ludzi. Podczas peruwiańskiej fotowyprawy mieliśmy łatwiej – ale o tym, że nie fotografuje się dwa razy tej samej rzeki, pisaliśmy już.

Macchu Pichu we mgle, Peru

  1. Myślę, że porady dla początkujących, odsyłające do instrukcji, nie mają nauczyć fotografowania. One mają nauczyć… zdobywania wiedzy. Niestety, obecnie ludzie oczekują podania wszystkiego na tacy – na pewno czytacie różne fora, to wiecie, że napisanie komuś pytającemu o fajny bokeh, że to kwestia m. in. szeroko otwartej przysłony – nic nie da. Pojawią się pytania „a jak otworzyć przysłonę?”, „a w moim aparacie się da?”, „jak wyłączyć tryb automatyczny?”. Na te pytania odpowiedzi są w instrukcji do konkretnego aparatu. I instrukcję warto przeczytać choćby po to, by wiedzieć, od czego są wszystkie guziczki, przełączniki i pierścienie – to się właśnie przydaje do zrozumienia porad fotograficznych („zmień tryb”, „przymknij przysłonę”, „zwiększ ISO”).
    Poza tym – z własnego doświadczenia – warto do instrukcji zajrzeć, bo można odkryć funkcje, o których nie miało się pojęcia ;o)

    Co nie zmienia faktu, że w większości instrukcje są napisane takim językiem, że się odechciewa czytania ;o)

    1. One mają nauczyć… zdobywania wiedzy.

      Tyle, że w instrukcjach nie ma wiedzy potrzebnej początkującym. Tam jest wiedza przydatna zaawansowanym, którzy w danym aparacie potrzebują znaleźć funkcję, co do której wiedzą co robi i do czego jest przydatna.
      I informacji o tym, jak zrobić zdjęcie z ładnym bokehem – też w instrukcji nie ma. Więc niby czego mają tam szukać początkujący?

      Poza tym – z własnego doświadczenia – warto do instrukcji zajrzeć, bo można odkryć funkcje, o których nie miało się pojęcia ;o)

      Zgadza się. I które… należy natychmiast wyłączyć, jeśli są włączone.

      Praktyczne podejście do instrukcji, z wpisaniem funkcji aparatu w proces fotografowania, miałoby jeszcze ten skutek, że połowa funkcji okazałaby się całkiem zbędna.

      Nieczytelne, niepraktyczne i nieużyteczne instrukcje są jednym z powodów kryzysu u producentów aparatów. Ktoś zielony pewnie by chciał się przesiąść ze smartfona, bo widział fajne zdjęcia robione aparatami z wymienną optyką – wie, że się da, wie, co chciałby osiągnąć, ale gdzie w instrukcji znajdzie, jak to zrobić? No to może lepiej dać sobie spokój, bo to wiedza tajemna i magia geekowa, lepiej wrócić do pstrykania smartfonem.

  2. Oj nie zgodzę się – instrukcja obsługi aparatu to podstawa. Potem pojawiają się na forach pytania będące wynikiem ignorancji w podstawowych funkcjach aparatu. Nie mówię o czymś bardziej zaawansowanym – ale o podstawach typu balans bieli, pomiar światła …
    Chociaż rynek fotograficzny jest pewnie zadowolony z nieczytania instrukcji bo jak aparat „nie robi ładnie rozmazanych zdjęć” to znaczy, że trzeba kupić nowy, droższy 🙂
    Jednym słowem podpisuję się pod tym co napisał Kokosz. I to mówię ja – techniczna inaczej 🙂

    1. Nie mówię o czymś bardziej zaawansowanym – ale o podstawach typu balans bieli, pomiar światła …

      A weź Ty instrukcję do swojego aparatu, otwórz na tych podstawach i daj do przeczytania Wice. Albo sama najpierw spróbuj przeczytać, żeby Cię nie oskarżyli o psychiczne znęcanie się nad dzieckiem.

        1. I nie wątpię, że zrozumiałaś. Choć ja przy niektórych fragmentach instrukcji muszę się mocno skupić, a i to niekiedy nie jestem pewien, czy rozumiem.
          Ale wciel się w takiego zielonego, co dopiero zaczyna. To co on niby ma zrobić z tymi trzema stronami o balansie bieli, gdzie oprócz kelwinów jest jeszcze informacja, że balans bieli służy do tego, żeby białe było białe. Przybliża go to o krok do robienia lepszych zdjęć?
          I pomijam takie kwiatki, jak „Przestrogi związane z ustawieniami [AWB w] (priorytet bieli): Ciepła dominanta barwna nieruchomych obiektów może zblaknąć”.

  3. „gdyby instrukcje zamiast funkcji aparatu, opisywały proces fotografowania – w rozbiciu na różne typy sytuacji… O, to byłaby zupełnie inna instrukcja”
    Nie, to byłby wtedy poradnik, nie instrukcja obsługi.

    1. Właśnie – poradnik fotografowania z użyciem danego aparatu. Tym właśnie powinna być instrukcja. I nawet zaczyna się nieźle: po spisie treści jest krok po kroku jak zamocować pasek, naładować i włożyć baterię, włożyć kartę pamięci. Później, przy programach tematycznych, nawet się starają, ale przystępne to jak programowanie w assemblerze. A im dalej, tym gorzej. Z licznymi przypisami w stylu: „Jeśli ustawiona jest automatyczna czułość ISO i C.Fn I-1: Przyrosty nastaw ekspozycji ustawionymi na [1:1/2 stop], zastosowana zostanie kompensacja ekspozycji 1/2-stop przy czułości ISO (1/3 stop) i prędkości migawki. Jednak wyświetlany czas naświetlania nie ulegnie zmianie”. – i to wszystko zaraz na początku wyjaśnień, jak korzystać z trybu M. Prawda, że pomocne i inspirujące?

      1. Ale to chyba nie chodzi o to, żeby się nauczyć praktycznego wykorzystania np. trybu M – ale żeby po prostu wiedzieć, jak go włączyć! I dotyczy to innych funkcji także. Na forach często przewijają się pytania, jak uzyskać taki lub inny efekt. I ktoś chcący pomóc pisze: „włącz tryb M (ręczny)” albo „wyłącz automatyczne ISO”. Po czym okazuje się, że pytający nie wie nawet takich podstaw, które (nie demonizujmy) jednak są w miarę czytelnie w instrukcji opisane. Że to ta wajcha, albo ten guziczek. I do tego instrukcja jest – nie wiesz, po co jest to kółko albo przełącznik? Zajrzyj do instrukcji, to się dowiesz.

        Sam wiele razy odpowiadałem znajomym na pytania w rodzaju: a jak mam ustawić ISO w moim [tu_nazwa_aparatu_często_tylko_marki]. I odpowiedź – NIE WIEM, jak to dokładnie zrobić w TWOIM aparacie, sprawdź w instrukcji. I obraza, że nie chcę pomóc… 🙁

        1. No i w takim zakresie instrukcje mniej więcej spełniają swoją rolę – jako spis, gdzie jaką funkcję znaleźć i gdzie ją włączyć. Co owa funkcja naprawdę robi – to już nie zawsze w instrukcji.
          Natomiast nie ma sensu, żeby początkujący przeczytał instrukcję, bo początkujący nic się z niej nie wyniesie. Może oprócz przekonania, że fotografia jest dla doktorów filozofii z tytułem inżynierskim.
          Początkujący powinien do instrukcji zerkać, gdy – z innych źródeł, bo przecież nie z instrukcji – dowie się, że potrzebuje jakiejś funkcji. Zerkać – bardzo wybiórczo.

          1. Ale myślę, Piotrze, że mylisz właśnie zastosowanie instrukcji obsługi urządzenia technicznego (jakim jest aparat) z poradnikiem fotograficznym. Instrukcja ma przekazać wiedzę o obsłudze przedmiotu – gdzie co jest, jak włączyć, jak dbać. W instrukcji telewizora szukasz informacji, jakie filmy warto oglądać? A w instrukcji lodówki sposobu wyboru świeżych jajek na straganie i oceny jakości pomidorów?

            A czy początkujący ma czytać instrukcję aparatu? Tak, moim zdaniem ma czytać właśnie po to, by nie zadawać GŁUPICH pytań o to, jak co włączyć. Bo chociaż niby głupich pytań nie ma, to jednak lenistwo ludzi poraża – żeby we własnym aparacie nie potrafić włączyć trybu priorytetu przysłony lub zdjęć seryjnych?

            Nie mówię o czytaniu „od dechy do dechy”, ale wystarczy obejrzeć schemat, opisy przycisków czy tytuły rozdziałów, żeby przynajmniej się orientować, CO w tej instrukcji jest. A nie mieć później do wszystkich pretensje, że nikt nie chce po raz setny tłumaczyć, do czego w Canonach jest ta zabawna tarcza z tyłu 😉

            1. Aparat fotograficzny nie jest urządzeniem technicznym. Jest środkiem do uprawiania hobby, które ludzie uprawiają dobrowolnie, dla przyjemności i jeszcze płacąc za to z własnej kieszeni. Urządzenie techniczne z wysoko postawioną barierą opanowania obsługi to może być obrabiarki sterowanej numerycznie. W instrukcji tokarki może być technicznie, mętnie i mało praktycznie, bo operator takiego urządzenia i tak zostanie wysłany na kurs, a ponadto to nie jest urządzenie dla każdego.
              Natomiast masz rację o tyle, że producenci aparatów uważają podobnie – stąd rynek aparatów klapnął. Fotografowanie ma być przyjemnością, a nie wyrokiem w kamieniołomach, z których po paru latach ma szansę wynurzyć się sprawny technicznie fotograf.

            2. Aparat fotograficzny JEST urządzeniem technicznym. Takim samym, jak mikser, suszarka i ekspres do kawy. Do wszystkich tych urządzeń musi być dołączona instrukcja obsługi ze schematem i opisem technicznym. Oczywiście, zdarza się, że producent dołącza jeszcze poradnik z przepisami jak zrobić pyszne ciasto, modne loki, czy latte z pianką. Ale to jest osobna książeczka NIE BĘDĄCA instrukcją obsługi.

  4. Mój syn wyznaje teorię Piotra, kupuje jakiś sprzęt – niekoniecznie fotograficzny – i zaczyna wszystko naciskać, próbować aż sprzęt przestaje działać. Wtedy bierze instrukcję obsługi i czyta. Musi wiedzieć co zrobił nie tak.

  5. Mam takie same odczucia jak Piotr. Tzw. instrukcje obsługi zacząłem czytać jak opanowałem aparat. W temacie robienia fotek to pomoc Ewy i Piotra miała decydujące znaczenie.

  6. Szturchnąłeś Piotrze i to porządnie!
    Więc może ja z tego miejsca zaapeluję: Koniecznie czytajcie instrukcje obsługi urządzeń!
    I nie chodzi o całą instrukcję, a o kilka pierwszych stron – schemat urządzenia z wyszczególnionymi i opisanymi elementami. Bo trzeba wiedzieć, gdzie co jest, zanim się tego dotknie!

    Widzę, że nie jesteś w stanie wyobrazić sobie człowieka naprawdę zielonego. Może za przykład o co mi chodzi niech posłuży autentyczna historia:

    Szesnastolatek wsiada do samochodu, a instruktor:
    – No, to jedziemy!
    – Ale ja jeszcze nie umiem, właśnie dlatego się zapisałem na kurs…
    – Ech, no to sprzęgło, jedynka i jedziemy!
    – A gdzie jest sprzęgło?
    – Przychodzisz na kurs i nie przeczytałeś instrukcji samochodu?
    – No, nie…
    – To wróć, jak przeczytasz!

    1. a o kilka pierwszych stron

      Pierwsze kilka stron jest faktycznie ok – krok po kroku jak zapiąć pasek, naładować i włożyć akumulator, włożyć kartę pamięci.

      schemat urządzenia z wyszczególnionymi i opisanymi elementami

      No to akurat nie jest specjalnie przydatne początkującemu, bo to jest wyjaśnienie terminologii używanej w dalszej części instrukcji, a nie opis funkcji tych przycisków i pokręteł.

      Może za przykład o co mi chodzi niech posłuży autentyczna historia:

      Gdyby ten pan się przekwalifikował na instruktora fotografii, to pewnie dyskusja wyglądałaby tak:
      – Nie znasz różnicy między odczytem komórek w matrycy CCD i CMOS? Nie wypaćkałeś się nigdy mokrym kolodionem? I może jeszcze nie kojarzysz rowerka Egglestona? To jak zamierzasz fotografować swoje dziecko?

      1. „Gdyby ten pan się przekwalifikował na instruktora fotografii, to pewnie dyskusja wyglądałaby tak:”

        Otóż nie, Piotrze! Znów mylisz początkującego z Alfą_I_Omegą.
        Ten pan powiedziałby: – Nie wiesz, gdzie jest włącznik i pokrętło trybów? Przeczytaj w instrukcji i dopiero weź do ręki aparat.

        1. Gdybyśmy się tak jak ten instruktor zachowywali na fotowyprawach, to podejrzewam, że odbyłyby się tylko dwie: pierwsza i ostatnia. Przykład z włącznikiem nietrafiony zupełnie – zdarzają się osoby, które nie wiedzą nic, ale nigdy się nie zdarzył ktoś kto nie wiedziałby gdzie jest włącznik. Spust migawki też jest powszechnie znajdowany 🙂 Natomiast żeby się zainteresować pokrętłem trybów, to najpierw trzeba by wiedzieć PO CO te tryby istnieją. Nie gdzie, tylko właśnie po co.

            1. Włącznik na obiektywie? Nie da się ukryć, że oryginalne. Jeśli był z nami jakiś użytkownik Fuji X-20, to chyba on też nie miał problemu z włączeniem aparatu, bo pytań o to nie było.

  7. Instrukcję swojego pierwszego aparatu przeczytałam od deski do deski, niektóre fragmenty kilka razy…, fakt niewiele z tego można wykorzystać 🙁 Fajnie, że napisałeś ten tekst, bo miałam taką myśl, że jestem mało techniczna i dlatego nie potrafię skorzystać z tej obszernej wiedzy, która jest tak starannie przemieszana, że trudno zebrać to do tzw. kupy. Przy kolejnym aparacie wolałam poszukać w menu, albo zapytać tych, którzy już wcześniej drogę poszukiwań pokonali 🙂

  8. Myślę, że nie chodzi o to, czy czytać instrukcje obsługi czy nie, tylko o język którym zostały napisane, o sens takiego czytania. Ja znalazłem autora, niejakiego Friedmana, który żyje z pisania o poszczególnych modelach Sony, teraz dodał Fuji i Olympusy. W zasadzie wyjaśnia na kilku stronach i na przykladach to, co producent kwituje w instrukcji jednym niezrozumiałym zdaniem. Dlaczego producenci sprzedają sprzęt za tysiące złotych z tak badziewnymi instrukcjami – oto jest pytanie. Dla zainteresowanych link:

    1. Właśnie. Ta wypowiedź ma u mnie wirtualnego plusika.
      Takich „instrukcji obsługi aparatu dla normalnych” jest zresztą więcej – piszą je m.in. David Busch, Berthold Daum, Thom Hogan.

      1. Piotrze, twoja walka nie ma sensu, bo kopiesz się z koniem próbując zmieniać ogólnie przyjęte definicje. Chcesz walczyć o to, żeby producent aparatu dołączał PORADNIK, to walcz, ale nazywaj go jak trzeba! Tak, czy siak producent MUSI dołączać do aparatu INSTRUKCJĘ obsługi w takim kształcie, jak to wynika z przepisów dotyczących urządzeń technicznych.

        1. Chcesz walczyć o to, żeby producent aparatu dołączał PORADNIK

          Z mojego egoistycznego punktu widzenia obecna sytuacja jest całkiem ok – instrukcje są bezużyteczne dla początkujących, odstraszają od fotografii, zamiast zachęcać, więc ja nadal mogę tłumaczyć w artykułach i na warsztatach to, co powinno być w instrukcji.
          To w interesie producentów leży, żeby instrukcja obsługi obniżała próg wejścia w fotografię. A na razie – podwyższa.

          Tak, czy siak producent MUSI dołączać do aparatu INSTRUKCJĘ obsługi w takim kształcie, jak to wynika z przepisów dotyczących urządzeń technicznych.

          Pokaż mi przepisy stanowiące, że instrukcja obsługi musi być niezrozumiała, niepraktyczna i zniechęcająca do używania urządzenia.
          Ułatwię Ci zadanie – nie ma takich przepisów. Przepisy w ogóle nie mówią, co ma być w instrukcji urządzenia. Mówią jedynie, że instrukcja ma być i ma być po polsku. Czy to będzie dwustronicowa broszurka, czy kilkusetstronicowa książka – to już w swobodnej gestii producenta urządzenia. I tak samo tylko od producenta zależy treść instrukcji.

          1. Podejrzewam, że treść i kształt instrukcji nie pozostaje bez związku z prawodawstwem w USA. Producenci pewnie przyjęli strategię, że ma być (zrozumiale lub nie, to bez znaczenia) opisane wszystko, żeby żaden obywatel USA nie mógł ich podać do sądu o pominięcie takich opisów.

  9. Moim zdaniem instrukcje do sprzętu popularnego faktycznie są (za przeproszeniem oczywiście) gówno warte i nie wynika to z żadnych przepisów albo nazwy, tylko z chaotycznego układu treści i beznadziejnego często tłumaczenia.
    Dobrą instrukcję (która była dla mnie zawsze wzorcem) miałem kiedyś, jak się zajmowałem automatyką i sterownikami przemysłowymi. Byla to instrukcja japońska po angielsku i nawet przy bardzo mizernej znajomości języka możliwe było korzystanie z niej.
    Na początku było to, co być musi: ostrzeżenia i zagrożenia, ale część tego była nawet przydatna, a nie głupia (np. żeby czegoś nie upuścić bo można się uderzyć w nogę).
    Potem był zwięzły ale wyczerpujący dział z opisem budowy całego sprzętu i jego parametrami.
    Dalej, aż do samego końca, były działy opisujące poszczególne funkcje i procedury. Wszystko wg. identycznego schematu: kilka zdań wprowadzenia na ogół z jakimś prostym schematem blokowym, potem szczegółowy opis, na końcu przykład umożliwiający sprawdzenie tego wszystkiego w praktyce na urządzeniu.
    Żadnego chaosu, odnośników do przodu i do tyłu, wszystko proste i logiczne.
    I tyle. Tylko dla ścisłości trzeba jeszcze dodać, że ta instrukcja miała ok. 200 stron A4 w jednym języku, a nie 200 stron A7 w 12 językach.
    Sprzęt popularny jest tani w porównaniu ze sprzętem przemysłowym i jest po prostu olewany.
    W instrukcji może być informacji np. za mało, ale naprawdę nie muszą one być podawane w tak beznadziejny często sposób.
    Ale instrukcje warto czytać, tylko dlaczego musi to być koniecznie przykrym obowiązkiem?

    1. Beznadziejne tłumaczenia instrukcji? Wręcz odwrotnie, znam kilka języków, więc z ciekawości czytam różne wersje językowe instrukcji (konkretnie Sony) i wszystkie są bardzo dokładnie takie same (Sony pilnuje) i beznadziejne, ponieważ są wersjami tego samego, beznadziejnego oryginału. O czym Piotr napisał na początku. Wara od tłumaczy!

  10. To 200 stron A7 nie jest chyba jakimś strasznym ograniczeniem, bo instrukcja na płycie, albo pobrana z internetu może mieć dowolną objętość.
    Ale jednak pewne cechy musi mieć obowiązkowo. Nie może być chaotyczna, wszystko musi być w niej poukładane wg. jakiejś konkretnej logiki.

  11. Przejrzałem moją tzw. instrukcję i parę przykładów z nr stron:
    Seryjne wolne 6,83,229
    podnoszenie lustra 6,83,88
    wskaźnik ostrości 38,102,103
    akumulator 21,23,35,255,331
    czas czuwania 39,175,227
    Karta pamięci 29,31,250,,334,335
    obszar zdjęcia 26,63,89,91,95
    pole autofokusa 38,52,99,101,103,222,223
    itd……

  12. Karkołomna teza. Ileż byłoby mniej nieszczęść na świecie, gdyby ludzie czytali instrukcje.

    1. Podziel się przykładami nieszczęść, wywołanych nieczytaniem instrukcji aparatów fotograficznych!

        1. No bo przecież nie chodzi o to, żeby w ogóle nie czytać instrukcji. I nawet nie o to, żeby w ogóle nie czytać instrukcji do aparatów. Tylko żeby nie zaczynać fotograficznej edukacji od tego, bo może nie być następnego kroku.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *