Co trochę trafiam na różne mądre porady dla początkujących fotoamatorów, które zalecają dokładne przestudiowanie instrukcji do aparatu. Pewnie jestem w stanie wymyślić coś bardziej zniechęcającego do fotografii, ale musiałbym się dłużej zastanowić. A nawet pomijając niewielką atrakcyjność takiej lektury, to jeszcze jest znikoma przydatność dla początkujących. Serio, serio – przeczytanie instrukcji obsługi aparatu nie posunie fotograficznego neofity ani o krok w stronę nirwany.
Nie jest trudno stwierdzić, co jest nie w porządku z instrukcjami: opisują funkcje aparatu, a nie proces fotografowania. Tymczasem funkcji jest mnóstwo, spora część z nich nie ma praktycznego znaczenia, a niektóre wykluczają się z innymi (co zresztą nie zawsze jest wyraźnie zaznaczone). Nawet wykucie na pamięć podręcznika obsługi aparatu nie przybliża ani o krok do zrobienia ciekawego zdjęcia. Tymczasem gdyby instrukcje zamiast funkcji aparatu, opisywały proces fotografowania – w rozbiciu na różne typy sytuacji… O, to byłaby zupełnie inna instrukcja. I, być może byłyby to też inne aparaty, w których nie zdarzają się cuda typu umieszczenie wstępnego podnoszenia lustra i samowyzwalacza na tym samym pokrętle.
Instrukcje nie są oczywiście zupełnie bezużyteczne, tyle że teraz najbardziej przydatne są osobom, które wiedzą, czego i dlaczego chcą użyć, a jedynie nie pamiętają, gdzie to znaleźć.
Wszystkie zdjęcia w tym wpisie pochodzą z Machu Picchu, gdzie właśnie zmieniono reguły gry: wejścia są tylko dla zorganizowanych grup z miejscowym przewodnikiem, a bilety czasowe: od rana do południa albo od południa do popołudnia. Nie wiadomo, na ile przewodnicy będą próbowali utrzymać swoje grupy w kupie (co w przypadku grup fotograficznych wydaje się trudno wykonalne bez łańcucha i kajdan), ale z pewnością konieczność zdecydowania się na poranek lub popołudnie ograniczy możliwości czekania na światło z właściwej strony. Teraz się trzeba będzie decydować: rano, gdy są szanse na mgiełki, czy po południu, gdy mniej ludzi. Podczas peruwiańskiej fotowyprawy mieliśmy łatwiej – ale o tym, że nie fotografuje się dwa razy tej samej rzeki, pisaliśmy już.