Islandia nie istnieje. Nie może istnieć. Jest tylko eksperymentem myślowym, śmiałą hipotezą, symulacją obrazującą pomysły szalonego naukowca, który chciałby zobaczyć, co by było, gdyby zmieszać lód i ogień, i dorzucić trochę kamieni, gazów i może jeszcze siarki, a potem potrząsnąć.

Gulfoss, Islandia

Wprawdzie nie trzęsło, gdy byliśmy w tym niemożliwym kraju, ale mieszankę żywiołów mieliśmy przed oczami niemal cały czas. I jak tu coś takiego pokazać? Jak przekazać zdjęciami to wrażenie, które się ma, stojąc jednocześnie nad i pod wodospadem, bo kaskady są dwie jedna tuż po drugiej, w deszczu i w słońcu (oba naraz)? Woda chlapie z góry, woda chlapie z dołu, z tyłu miękki słoneczny blask, z przodu ciężkie chmury, woda zmieszana z powietrzem, gdzieniegdzie jakiś kamień tłumaczy błędnikowi, że jednak stoimy a nie płyniemy, ogarniające poczucie nierealności.

Tak powstało to zdjęcie. Nic na nim nie jest ostre – no, może z wyjątkiem krawędzi jedynego kamienia, który naprawdę wystawał z wodospadu. W świecie, gdzie żaden żywioł nie pozostaje na długo stabilny, nie postrzega się ostro. Nic nie jest oczywiste, nic nie jest na pewno ani na stałe, niebo ciemniejsze od ziemi (ba, żeby to chociaż była ziemia!) odrealnia krajobraz do końca. Islandia nie istnieje.

Jest na to jeszcze jeden dowód: gdyby to był realnie istniejący kraj, to przy dużych atrakcjach turystycznych można by znaleźć budki z gorącą czekoladą, hot-dogami i goframi. Na Islandii jest tego tylko tyle, żeby szalony naukowiec mógł sprawdzić swoją szaloną teorię dotyczącą żywienia turystów.

  1. A ja w to Piotrze nie wierzę 🙂 🙂 🙂
    Tak apetycznie opisujesz te żywioły, dymy, siarki (pewnie gejzery też tam bywają, no nie?) że chciałbym to nareszcie ujrzeć. I cały czas jestem zawiedziony, bo widzę…. E, może nie powiem. I tak wiadomo o co chodzi 😉
    Siarka jest żółta (trochę się interesowałem mineralogią, nie bujam), precz z białym.
    Mogę mieć nadzieję?

    1. Na takie udawanie, że Ewa nie istnieje i nie jest partnerem do dyskusji jakiś paragraf się pewnie znajdzie 😉

    2. W wodospadach siarki nie ma, więc się jej nie spodziewaj w zdjęciu kawałka wodospadu. W gejzerach też nie bardzo, więc nie są żółte. O dymach nic nie mówię, wybuchu wulkanu nie widzieliśmy (przewodnik mówił, że to dobrze). Z sulfatarów unosiły się siarkowe wyziewy (nie wiem, czy to bardziej dym czy para), ale nawet one nie były żółte. Powietrze i woda to też żywioły i nie wiem, czego oczekujesz, bo jeśli to na zdjęciu nie są żywioły, to ja nie wiem co to jest.

  2. Ewo, nie zauważyłem. Jak spojrzałem na to zdjęcie to automatycznie pomyślałem o Piotrze, taki odruch 🙂
    Bardzo przepraszam.
    To może jeszcze się da coś załatwić w aspekcie tych ogni piekielnych i siarki?
    😉

    1. Siarka jeszcze pewnie będzie, choć była stosunkowo mało efektowna, ale w dziedzinie ogni piekielnych to mamy tylko spaleniznę pozostałą po nich. Co powinno być dość sugestywne, choć wymaga uruchomienia wyobraźni.

  3. Dziękuję Ewo za odpowiedź i wyjaśnię jak ja to odbieram, bo wygląda na to, że jestem cokolwiek uciążliwy. 😉
    1 – „Fumarole, solfatary i wulkany błotne”.
    Pierwsze zdjęcie robi na mnie wrażenie, mam niesamowite kolory (może to nie siarka, tylko jakieś związki żelaza), snują się dymy, jakaś spalona rozpadlina. To przemawia do wyobraźni i nawet jeśli jest wizją Autora to daje jakieś pojęcie o tych islandzkich żywiołach.
    2 – „To nie jest Islandia”.
    Oba zdjęcia bardzo ciekawe, niesamowita kolorystyka krajobrazu, jakieś wielkie szczeliny w ziemi. Wprawdzie nie widać żywiołów bezpośrednio, ale daje to pojęcie o ich działaniu w przeszłości. To trochę tak jak w akcie, ciekawsze jest to czego autor nie pokazał tylko zasugerował 🙂
    Na zdjęciu z rozmytym wodospadem brak mi treści, jest czysta estetyka. Do mojej wyobraźni zdjęcie nie przemawia. Nie wiem czy to Islandia, czy może chmury zrobione z samolotu. Brak jakiegoś kontekstu, otoczenia. Za mały wycinek rzeczywistości. Nie mam też tego, co Wy mieliście może nawet w nadmiarze, wrażeń akustycznych i przemoczonych ubrań. Nawet się zastanawiałem, czy takie zdjęcie udałoby się zrobić u nas np na Tanwi na Roztoczu. Są tam w rzece takie małe progi skalne („szumy”). Jakby je cyknąć na długim czasie z odległości np 50 cm, to może efekt byłby podobny. Niestety nie mam teraz możliwości sprawdzenia. Nie jest to nic groźnego, woda trochę pluszcze, ale odpowiedni kadr mógłby pokazać żywioł.
    Tak to mniej więcej wygląda od mojej strony, czyli odbiorcy samego obrazu.
    Pozdrawiam Was wszystkich 🙂

    1. „snują się dymy, jakaś spalona rozpadlina. To przemawia do wyobraźni”
      Nawet za bardzo 😉 To raczej para, choć cuchnie piekłem. Rozpadlina nie jest spalona, to czarne to jakieś osady mineralne. Tam są rzeczy, które trudno sobie wyobrazić – w innym miejscu widzieliśmy czarne porosty i one też nie były spalone.
      „jakieś wielkie szczeliny w ziemi. Wprawdzie nie widać żywiołów bezpośrednio, ale daje to pojęcie o ich działaniu w przeszłości.”
      Nie takie znowu wielkie, z pół metra maksymalnie. W sam raz wystarczy żeby nogę skręcić. A na Islandii formowanie Ziemi to nie przeszłość, tam geologia dzieje się na bieżąco, a historia rozwoju świata jest obserwowalna.
      Przy okazji: żywioły są cztery – woda, ogień, powietrze i ziemia. Więc na pewno coś z tego musi być widać bezpośrednio 😉
      „Nie wiem czy to Islandia, czy może chmury zrobione z samolotu.”
      No bo Islandia nie istnieje 😀 Próbuj z tymi progami wodnymi, próbuj. Nikt nie powiedział, że żywiołu musi być dużo, żeby robił wrażenie 🙂

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *