Mrożny poranek, Rogalin, dęby, wschód słońca

Każdy poranek to niespodzianka

czyli kiedy warto wstawać na wschód słońca

O ile zachody słońca są łatwe i względnie przewidywalne, o tyle fotografowanie wschodu słońca to zawsze ruletka. Na szczęście nie jest to ruletka rosyjska.

Mrożny poranek, Rogalin, dęby, wschód słońca

Zachód słońca

Szykując się na fotografowanie zachodu słońca z grubsza można przewidzieć, jak on będzie wyglądał. Jasne, jest to mocno z grubsza. Ładne chmurki nad horyzontem mogą się rozwiać, pozostawiając puste niebo. Te same chmurki mogą zebrać się w masywny wał, który zupełnie przesłoni miejsce zejścia słońca pod widnokrąg. W obu sytuacjach ze spektakularnego zachodu nici, ale jakie są szanse na ciekawe światło, widać dużo wcześniej. Ze wschodem nie ma tak łatwo.

Zgadnij, co zobaczysz, gdy się rozjaśni

Statyw rozstawiony w wybranym miejscu warto mieć przeważnie na co najmniej pół godziny przed wschodem słońca. Jeśli doliczy się do tego pół godziny lub więcej na dotarcie na plener, wychodzi, że z domu wyrusza się po ciemku. Czego można się wówczas spodziewać? Wszystkiego! 🙂

Jeśli widać gwiazdy…

Oczywiście po wyjściu z domu warto popatrzeć do góry. Jeśli widać gwiazdy, to wiadomo, że nie ma pełnego zachmurzenia. Czy są w ogóle jakieś chmurki to już stwierdzić trudniej. No i jeśli patrzymy do góry i woda nie zalewa nam oczu, to jest co najmniej nieźle. Tyle, że to nadal niewiele mówi o tym, czego się spodziewać o wschodzie słońca. Raz, że zanim dotrzemy na plener warunki mogą się zmienić, a dwa – w miejscu, skąd ruszamy, może być zupełnie inaczej niż kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów dalej. Bywało, że ruszaliśmy w deszczu na poranny plener, a na miejscu czekała piękna pogoda. Bywało i odwrotnie.

Niebieski poranek, Rogalin, warsztaty fotograficzne, wschód słońca, dęby

Nie ma prognozy pogody dla fotografa

Może więc warto sprawdzać prognozę pogody? Moim zdaniem – nie warto. Nie chodzi nawet o błędy i niedokładności meteorologów, a mylą się nawet Norwegowie, których prognozy uchodzą za wyjątkowo trafne. Problem w… rozdzielczości. Prognozy pogody obejmują spore obszary, a tymczasem warunki mogą być inne nawet nie kilometr czy dwa dalej, ale znacznie bliżej. Bywa, że kilkaset metrów robi różnicę. W Toskanii zdarzały nam się plenery, gdy zgodnie z przewidywaniami meteorologów miało padać. I padało – na sąsiednim wzgórzu. Ulewa o godzinie 19 oznacza, że gdzieś w okolicy wówczas będzie deszcz. Może na całym obszarze, a może nie. Może zresztą faktycznie padać w całej okolicy, ale na moment zachodu słońca akurat nad nami się rozpogodzi, a w chmurach otworzy się prześwit i pojawią się kolory, w które nikt nie uwierzy.

Uniwersalna zasada kiedy iść na wschód słońca

Jest prosta zasada, która ułatwia decyzję, czy iść fotografować wschód słońca, czy nie iść. Zasada brzmi: jeśli masz upatrzony plener i czas, to idź. Nie zwracaj uwagi na prognozę pogody, zachmurzenie, a jeśli nie boisz się trochę zmoknąć i jesteś przygotowany do fotografowania w deszczu, to nawet nie przejmuj się, że pada. Jeśli padać przestanie i rozchmurzy się we właściwym miejscu i momencie, masz szansę na rewelacyjne światło o poranku. A jeśli się nie rozchmurzy – będziesz mieć świadomość, że przynajmniej próbowałeś. Próbowałeś, a nie byłeś jak ten Żyd, który przez 10 lat modlił się o wygraną w totka, aż wreszcie zdenerwowany Jahwe objawił mu się w postaci gorejącego krzewu i wrzasnął: „Icek, ty mi daj szansę, ty choć raz wypełnij kupon!”.

Czerwony wschód, Rogalin, dęby rogalińskie, warsztaty fotograficzne

Poranki wśród rogalińskich dębów

Wszystkie trzy fotografie to rogalińskie dęby. Te same drzewa, fotografowane z tej samej strony, mniej więcej z tego samego miejsca, zawsze o wschodzie słońca. Wyglądają zupełnie inaczej, bo to trzy różne poranki podczas różnych edycji warsztatów. Słońce nie wschodzi dwa razy tak samo. Na przełomie stycznia i lutego 2020 znowu będziemy sprawdzać jaki dostaniemy wschód za słynnymi dębami z Rogalina – zapraszamy na warsztaty fotograficzne, będzie okazja przekonać się wspólnie.

Najciekawsze światło mieliśmy wówczas, gdy mróz był największy – minus 15 stopni przed świtem, ale kolory w zmrożonym powietrzu były zupełnie fantastyczne!