Ile udźwignie 10-letnia dziewczynka?

Jaki aparat cyfrowy jest odpowiedni dla dziesięcioletniego dziecka? Kompakt? Komórka? A może jednak Nikon D3 z obiektywem AF-S VR Nikkor 500mm f4G? Takim sprzętem są robione zdjęcia, wyróżniane w konkursie Wildlife Photographer of the Year w kategorii zdjęć wykonanych przez dzieci do lat 10.

Bardzo fajna wystawa zdjęć z konkursu Wildlife Photographer of the Year 2009 (aktualnie we wrocławskim ratuszu – polecam!) prowokuje do przemyśleń. Niektóre z nich są bardzo prowokujące i do tego powracają co roku, po obejrzeniu każdej edycji zdjęć z tego konkursu. Na przykład: kto daje 10-latkowi sprzęt ważący ponad pięć kilogramów (tyle waży D3 z Nikkorem 500/4) i pozwala mu się z tym włóczyć po lesie? Jak daleko dziecko obciążone takim sprzętem jest w stanie chodzić? A przede wszystkim: jak maluch w tym wieku radzi sobie z obsługą aparatu o tej masie i rozmiarach?

Może to jakiś wyjątek, mutant, wyjątkowo przypakowany 10-latek? No to zobaczmy. Moją uwagę zwróciła Szwedka Mimmi z D3 i 500/4 (wyróżnienie), która za pomocą tego zestawu fotografowała w lesie żyjące na swobodzie niedźwiedzie. Natomiast wśród pozostałych finalistów dominował zestaw D300 i Nikkor 300/4, niekiedy stosowany z telekonwerterem – raptem jakieś 2,5 kilo. Rok wcześniej ta sama Mimmi również zdobyła wyróżnienie, wówczas za pomocą Nikona D2xs i 70-200/2.8. W edycji 2006 wyróżniła się mała Tajka z Nikonem D2x plus 300/2.8 (ponad 4 kilo), a wygrał zawodnik z Canonem 10D i zoomem 100-400/4.5-5.6 (2 kilo z kawałkiem). Edycję 2010 konkursu kategorii wiekowej znowu wygrał maluch z Nikonem D3, tym razem uzupełnionym o obiektyw 70-200/2.8, a wyróżnienie przypadło nieletniemu Francuzowi z D300 i teleobiektywem 500 mm.

Ok, w najmłodszej kategorii wiekowej zdarzają się też nagrodzone zdjęcia wykonane amatorską lustrzanką z kitem, odnotowałem też kompakty, ale statystyki mówią same za siebie – chcesz, żeby Twoje dziecko znalazło się w finale konkursu przyrodniczego – kup mu profesjonalną lustrzankę i obiektyw co najmniej 300 mm (może być też 70-200/2.8). I niech dużo pakuje.

  1. Staram się obejrzeć kolejne ekspozycje prac zwycięzców„Wildlife Photographer”. Tę z 2009 roku obejrzałem w Warszawie. Zawsze mam mieszane odczucia, ale na zupełnie inny temat niż Ty Piotrze.
    Na sprzęt, owszem, zerkam (ale na koniec i nie zawsze). Mnie interesuje sama fotografia, a dokładniej duże powiększenia na papierze. Inaczej wystarczyło by mi popatrzeć w Internecie.
    Na co patrzę i co oceniam? Ścisła trójka to:
    1. Temat i walory merytoryczne/przyrodnicze.
    2. Walory estetyczne – głównie światło i barwy.
    3. (ale bardzo blisko 1 i 2), kompozycja i tło (bokeh – nie wiem dlaczego nie lubię tego słowa, pomimo że definiuje ono tak ważną sprawę w fotografii).
    Tematy do dyskusji?

    No to teraz moje mieszane odczucia.
    1. Kolejne edycje zwycięskich obrazów podobają mi się w coraz mniej (ale nadal podobają mi się).
    2. Nagroda główna (= fotograf roku) zazwyczaj nie rzuca mnie na kolana, a robią to często fotografie zaledwie wyróżnione. Tak się stało (oddzielna historia), że wśród fotografów dorosłych za rok 2009 nie ma fotografa roku. Był, i nie ma, i dobrze.
    3. Często oglądam zdjęcia polskich fotografów przyrody (od kogoś trzeba się przecież uczyć). Naprawdę „zbyt często” są one dla mnie lepsze od tych nagradzanych/wyróżnianych w ramach konkursu „Wildlife Photographer”.

    1. Na sprzęt, owszem, zerkam (ale na koniec i nie zawsze).
      No, ja też nie przychodzę patrzeć na „exify”, ale jeśli dyskwalifikujemy zwycięzcę za użycie oswojonego wilka, to co powiedzieć o autorstwie zdjęć, które sprowadza się do naciśnięcia na guziczek spustu? W najlepszym razie… (Yehood ma rację, że z prawnego punktu widzenia jest to ok, ale chyba jednak nie o to chodzi?).

      Mnie interesuje sama fotografia, a dokładniej duże powiększenia na papierze.

      Owszem, na to też patrzę, ale edycja 2009 jakoś mniej „ciekawa” była. Chyba jeszcze rok temu widziałem wyróżnienia dla naprawdę fatalnych technicznie zdjęć – nieumiejętnie odszumianych z naprawdę strasznego szumu czy ratowanych przeostrzeniem. To było pocieszające 🙂 – że nie doskonałość techniczna robi fotografię.
      Miło się też patrzyło na nagrodzone prace wykonane „zabytkami” – w poprzednich latach całkiem sporo było różnych Canonów 300D, Nikonów D70 itp. Pełen podziwu byłem dla fotografii zrobionej Leiką – choć nie była z tych najbardziej dynamicznych. W tym roku tylko dwa analogi wypatrzyłem i parę kompaktów (w młodszych kategoriach wiekowych).

      Fakt, że poprzednie edycje jakoś większe wrażenie wywierały. Ale nie jestem pewien, czy te nowe fotografie gorsze, czy to ja zblazowany. Kot odganiający lisa mi się podobał, chmura szpaków (chyba najbardziej z całej wystawy), jelenie wśród sekwoi.

      1. A zatem potwierdzasz spadek jakości i (dla mnie ważniejsze) atrakcyjności fotogramów. Na przesuniecie sprzętowe nie zwróciłem uwagi, ale to jest bardzo intetresujące, bo zaistniała odwrotna proporcjonalność jakości zdjęć do jakości sprzętu (cyfrowewgo). Co do fotografii analogowej, to jej zanikanie jest nieuchronne. Pozostaje jeszcze w rękach największych pro i największych art. No i są jeszcze sentymentaliści; to zresztą bardzo dobrze! Tylko jak długo? Mimo mojego (co zresztą nic nie znaczy) zdecydowanego poparcia dla fotografii cyfrowej, życzę fotografii analogowej jak najdłuższego żywota. Nie powinna zniknąć; tylko ile będzie kosztować za 10 lat wobec ciągle kurczącego się analogowego rynku. A w domu tej techniki (= materiałów) się nie odtworzy.

        Ale przechodząc do pozytywnych wrażeń z wystawy – tym roku w mojej pamięci najbardziej trwale zapisał się pingwin patrzący na ślady człowieka. Zdjęcie symbol. Obraz był źle podpisany: „ślady stóp”, a były to ślady butów. Nie wiem jak było w wersji angielskiej. Gdyby to były ślady stóp człowieka, podejrzewam, że zdjęcie zdobyłoby główna nagrodę (półserio), bo jurorzy bardzo lubią dziwnosci. Ale dla mnie straciłoby całą swoją wymowę. W tym zdjęciu przekaz jest najważniejszy. Fala szpaków – tak. To jest fotografia bardzo dobrze mieszcząca się w różnych kategoriach. Jest przykładem dobrej kompozycji, wywołuje emocje, daje mi przyjemne przeżycie estetyczne. Wystarczy. A przecież to jest fotografia czarnobiała (półżart), podczas gdy ja jestem zwolennikiem przyrodniczej fotografii kolorowej.
        No to jednak są dobre zdjęcia również w ubiegłorocznej edycji konkursu.

        1. No z jakością mam wrażenie, że jest lepiej niż w poprzednich latach, teraz mi nigdzie nie podpadły plackowate szumy, przeostrzenia i zablokowane cienie, co się zdarzało w poprzednich latach. Natomiast rzeczywiście rzadziej miałem wrażenie, że złapano ważny moment. Niezależnie od tego, jak rzadkie i trudne do sfotografowania zwierzę było na fotografii. I owszem, pingwin był jednym z pozytywnych wyjątków.
          A z fotografią analogową są problemy już teraz, związane z zanikiem oferty na materiały eksploatacyjne, że o usługach nie wspomnę.

      2. Czy jesteście obaj z yehoodem „do końca” przekonani, że zawsze autorem zdjęcia jest ten kto naciśnie spust migawki?
        Po wcześniejszej zgodności – szturchaniec.

        1. Tak – formalnie i prawnie autorem zdjęcia jest osoba wciskająca spust migawki, nawet jeśli o pozostałych elementach kadru i ekspozycji zadecydował kto inny. Takie regulacje obowiązują nie tylko u nas, ale też w Zachodniej Europie i USA. (Gdybym był złośliwy, to napisałbym, że wiem skąd Scott Kelby ma takie fajne zdjęcia z oświetleniem błyskowym…).
          Dlatego lepiej robić sobie zdjęcia samowyzwalaczem, a nie prosić przypadkowe osoby o wciśnięcie spustu migawki 🙂

          1. Legislacyjne potknięcie, jakich dużo.
            W uprawianej przeze mnie fotografii przyrodniczej wszystko pasuje, ale jeżeli fotografia w całości powstaje w głowie fotografa, jego jest kompozycja, jego jest aparat, ale on nie naciśnie spustu, tylko jego pomocnik?
            Prawo prawem, ale zdrowy rozsądek powinien być ważniejszy. Dzisiaj przeczytałem w wiadomosciach internetowych, że sędzia w kanadzie wykazał się zdrowym rozsądkiem naginając przepis prawny do sytuacji (http://wiadomosci.onet.pl/swiat/zlapal-zlodzieja-i-o-malo-nie-trafil-do-wiezienia,1,3775008,wiadomosc.html).
            Prawo trzeba zmieniać i robić go ludzkim!

            1. potknięcie czy nie takie są fakty.. Zaś jeśli ten „absurd” prawny zanegujemy to moze od ręki trza sie zastanowić czy fotka nie ma przypadkiem dwu autorów.. pstrykajacego i grafika który je obrabia?

            2. Jakakolwiek zmiana w tym zakresie rodzi całe mnóstwo problemów: jak ustalić, kto decydował o kadrze, kto wybrał moment, kto ustawił parametry ekspozycji itp.? Jeśli autorem nie jest ten, kto wciska spust migawki, to co z plenerami, gdzie koło pierwszego fotografa ustawia się stadko naśladujących jego kadry? (oczywiście, różnice między nimi będą, ale generalnie ktoś był pierwszy z ustawieniem się w danym miejscu i skierowaniem obiektywu w dany punkt).

  2. Zdaje się się że autorem jest ten kto palec do guzika przyłożył.. niemniej nie widzę dziecka wśród niedźwiedzi nawet z 1000mm na korpusie. Znaczy, szacowne jury zdaje sobie sprawę z umowności wieku „dziesieciolatka” .. coś jak dawnymi czasy szef ZSMP miał coś około 50:P

      1. moje też podchodzą, pytanie brzmi: czy rodzić na to pozwala.. no ja do miśków żyjących na wolności z bębnem bym się nie wybrał.

  3. Mój czterolatek fotografuje swoim kompaktem. Czy można wiedzieć, dlaczego nie zostałem uwzględniony w ankiecie? pozdr

    1. No widzisz, jednak nie znam się na dzieciach. W 10-latkę z 5-kilowym Nikonem nie wierzę, 4-latka z kompaktem też nie przewidziałem.
      Dobra, dodana pozycja w ankiecie.

      1. 4-latka z kompaktem też nie przewidziałem

        No widzisz. A zrobił już z tysiąc zdjęć. Oczywiście, że to są same gnioty (chociaż może artysta by coś w nich docenił 😉 ) głównie poruszone, prześwietlone lub zaszumione. Ale można na nich zobaczyć świat widziany oczami czterolatka. Ponieważ fotografuje to co, dla takiego dziecka najbardziej się liczy: rodziców, zabawki, 30 zdjęć wiertarki taty…

  4. Gnioty? a przyglądałeś się kompozycji fot dzieciaka? moja córa 6latka automatycznie i nagminnie stosuje się do zasad trójpodziału podczas kadrowania .. nie mam bladego pojęcia jak i dlaczego.. w kompleksy wpadam;/ wina sprzętu na pewno:))

    1. Mój synek nie patrzy na ekranik podczas fotografowania 😉 tylko na fotografowany obiekt i tylko instynktownie ustawia obiektyw w odpowiednim kierunku. Zatem kadrowanie na razie odpada 😉
      Ale możesz mieć rację. Będzie starszy, to będzie kadrował.

      1. Kiedyś każdy kompakt miał wizjer, teraz niestety z tym bida. ubolewam nad tym, bo wtedy musiałby kadrować…

        1. może u mojej wzięło się to stąd że pierwszym aparatem była lustrzanka. Też miała 4 lata i z Olkiem 420 początkowo walczyła, potem jej utrudniłem zadanie, nikony d80 i d200 bez lv (2,5kg więc łatwo nie miała:P) więc musiała z wizjera korzystać? Teraz się uwstecznia z Canonem bez wizjera.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *