Fotografowanie to patrzenie i wypatrywanie, a nie obsługa aparatu fotograficznego. Aparat fotograficzny nie robi zdjęć. My robimy zdjęcia. Aparat je tylko zapisuje.
Aparat fotograficzny (przeważnie) nie ma znaczenia
Co jakiś czas można natknąć się na wróżby końca fotografii. Bo aparatów fotograficznych sprzedaje się coraz mniej, bo coraz mniej firm fotograficznych jest na rynku, bo z ulic miast znikają sklepy fotograficzne, a i oferta tych internetowych jest coraz węższa i skromniejsza. Dlaczego? Bo przeważnie aparat fotograficzny nie ma znaczenia i ten sprzed 10 lat będzie tak dobry jak nowinka prosto ze sklepu. Owszem, nie zawsze, nie w każdej sytuacji, nie przy każdym rodzaju fotografii. Jednak dla większości miłośników fotografowania (nie mylić z miłośnikami sprzętu fotograficznego) nie ma wielu powodów do zmiany sprzętu, jeśli posiadany działa poprawnie.
Aparatów fotograficznych będzie się sprzedawało coraz mniej, ale fotografia od tego się nie skończy. Za kilka lat nadal będzie można kupić sprzęt fotograficzny, ale większość z nas pewnie będzie robiła zdjęcia tym, co mamy dzisiaj w szafach. Bo skoro działa, to po co zmieniać? Od zmieniania sprzętu zdjęcia nie robią się lepsze. A do czego robią się lepsze? No właśnie…
Aparat fotograficzny Ci nie pomoże
Przy całej zaawansowanej elektronice i sztucznej (pseudo) inteligencji nawet najdroższy Canon, Nikon czy Sony nawet nie zasugeruje nam ciekawego zdjęcia. Owszem, poprawnie ustawi ekspozycję (albo tylko mniej więcej poprawnie), ustawi ostrość, zapisze na kartę pamięci. I tyle. Nawet post factum nie powie, czy zdjęcie jest udane. Ba, nawet nie oceni, czy jest technicznie poprawne! Owszem, histogramem może zasygnalizować problemy z naświetleniem, ale już kwestia poruszenia, nietrafienia z ostrością – to musimy analizować samemu. A kompozycja, perspektywa, kierunkowość światła, wielopłaszczyznowość i przestrzenność? Tutaj aparat nam w niczym nie pomoże. Może za to przeszkadzać nadmiernym skomplikowaniem, bogactwem bezużytecznych funkcji, zagmatwaną obsługą. Tymczasem, cytując klasyka, „chodzi o to, żeby ten cholerny aparat nie przeszkadzał robić zdjęć”.
Fotografowanie to patrzenie, dużo patrzenia
Najpierw trzeba mieć pomysł, co sfotografujemy. Albo zacząć bez pomysłu – chodzić, patrzeć, czekać na iskrę, gdy coś nas zaintryguje. Później znowu trzeba chodzić – dookoła, wchodzić wyżej, kucać, czasem przejść solidny szmat drogi. Wszystko, by znaleźć idealne miejsce, z którego to, co nas zaintrygowało, wygląda najlepiej. Ten cały proces nazywa się pracą nad perspektywą i owszem, trzeba się za tym czasem nachodzić.
A skąd wiedzieć, że wybraliśmy właściwe miejsce i mamy dobrą kompozycję? Też z patrzenia – tylko tego wcześniejszego, gdy oglądaliśmy fotografie, dzieła malarskie, filmy, chłonąc te zestawienia barw, linii, kształtów, kolory, cienie, światło. Jeśli dużo patrzyliśmy, to fotografowanie staje się łatwe.
Kamienie czekają
Fotografie powyżej z wybrzeża Bretanii, gdzie fotografuje się łatwo – wystarczy chodzić i patrzeć. Kamienie czekają, można podchodzić do nich, przyklęknąć, przesunąć się w jedną lub drugą stronę, szukać swojego sposobu poukładania ich sobie w kadrze.
No dobrze, akurat w Bretanii czasem tego czasu nie ma znowu tak dużo, zwłaszcza przy przypływie. Tam fotografowanie to patrzenie i uciekanie przed podnoszącym się poziomem wody. 🙂