Dłuższe dni, młoda zieleń, ostrzejsze słońce – to wszystko oznacza, że jest wiosna, a więc najlepsza pora na fotografowanie w podczerwieni. Niezależnie od tego oczywiście, że idzie Wielkanoc.
Zdjęcia podczerwone są inne niż wszystkie. Światło zachowuje się inaczej niż jego normalne, widzialne fale: odbija się inaczej, inaczej rozprasza, a najlepiej się odbija od jasnej zieleni. Stąd młode liście będą na zdjęciach białe, a gałęzie, na których one rosną – czarne, bo akurat normalna, ciemna kora kiepsko odbija podczerwień. Woda też ją mocno pochłania, podobnie zresztą jak niebo – więc i te elementy będą na zdjęciach bardzo ciemne, ciemniejsze niż na zwykłych. Nietypowy rozkład jasności sprawia, że zdjęcia podczerwone od razu zwracają uwagę: niektóre ich części wyglądają jak na negatywie, a inne – normalnie.
Zamieszczona powyżej fotografia spod Montepulciano pokazuje, oprócz alei cyprysów prowadzących w stronę kościoła, jeszcze jedną właściwość fotografii podczerwonej: zdolność do przycinania kontrastu do możliwości matrycy. Cyprysy są z natury bardzo ciemne, nawet wiosną – stąd nie są na zdjęciu białe. Ale szpaler gęsto rosnących cyprysów daje bardzo duży kontrast: ciemne drzewa w cieniu kontra oświetlony bezpośrednim słońcem trawertyn na murach kościoła to coś, czego żaden aparat nie zarejestruje bez wykorzystania HDR… no chyba, że taki działający na podczerwień.