Zostawiając na boku jakże ważną życiowo kwestię, czy prawda, szczerość i otwartość zawsze poprawiają relacje międzyludzkie, skupmy sie tylko na dyskusji o zdjęciach. Dość popularny jest pogląd, że o zdjęciach jak o zmarłych: tylko dobrze. Czyli – nie krytykujemy, nie mówimy, że się nie podoba, nie wskazujemy słabych stron, błędów, gorszych pomysłów, mniej udanych kadrów. Głaskamy albo milczymy, gdy pogłaskać nie ma za co. Nie jest to nieszczerość, bo nie kłamie się, a tylko przemilcza tę część prawdy, która może być nieprzyjemna. Czy to dobrze?
Rozumiem szlachetne intencje – pochwały i pozytywne impulsy są motywujące, sympatyczne i stanowią formę docenienia. No i nie ma tej obawy, że krytyka może byłaby zbyt surowa, niezasłużona, źle odebrana? Że może wskazując gorsze fotografie wcale nie mielibyśmy racji, bo ktoś inny, bardziej kompetentny znalazłby tam jakieś pozytywy? To, co się nam podoba, podoba się szczerze, a to, co się nie podoba… możemy pominąć.
Wszystko to bardzo miłe, ale mam poczucie, że bardzo łatwo tu o mimowolne przekroczenie granicy między byciem życzliwym a fałszywym. Czy mówiąc same miłe rzeczy można zrobić krzywdę? Wydaje mi się, że tak. Pół biedy ze zdeklarowanym fotoamatorem, który choćby z powodu stabilizacji życiowo-zawodowej fotoamatorem pozostanie – jeśli wskutek nadmiaru słodyczy popadnie w wygórowane mniemanie o swojej twórczości, to niech mu będzie na zdrowie. Gorzej z młodym człowiekiem, który na progu wyboru drogi życia uzna, że skoro robi takie zarąbiste fotki („No wszystkim się podobają!”), to po prostu musi zostać zawodowcem, czesać grubą kasę i wieść dolce vita, bo po prostu ma talent (choć się wcale nie chwali). Nawet jednak bardziej dojrzała osoba może mieć problemy z właściwą interpretacją zachwytów płynących z amatorskich internetowych galerii fotograficznych i na przykład wpaść na pomysł, że najwyższy czas na przeniesienie prac do innych galerii – tych artystycznych. Skoro wszędzie ma najwyższą średnią ocen…
Nadal jestem przekonany, że jeśli ktoś nie prosi o ocenę, to należy mu darować krytykę. Co innego jednak w sytuacji, gdy fotografie są zamieszczone w galeriach internetowych, które pozwalają (i przynajmniej teoretycznie – do tego służą) aby wyrazić opinię o zdjęciu, z dopuszczeniem także tych niekoniecznie pozytywnych.
A może się mylę?