Toskania, wzgórza

Ile D ma rzeczywistość?

Po wczorajszej wizycie w kinie, a był to Hobbit 3D, mam dość dziwne odczucie: mianowicie takie, że widziałam 3D, a zobaczyć Hobbita to chyba muszę kiedy indziej, w innych warunkach. Technika 3D tak zdominowała film, że było widać przede wszystkim ją, a śledzenie fabuły było dla mnie możliwe tylko przy solidnym skupieniu się na zapominaniu o 3D. Przy czym tak w ogóle, to tę historię znam od dawna, więc jej stopień skomplikowania (odpowiedni dla lektury na klasę 6) przeszkodą nie był.

Toskania, wzgórza

I zaczęłam się zastanawiać, jak to właściwie jest z tym „naturalnym” widzeniem 3D, skoro jego symulacja w kinie daje tak intensywne wrażenie nienaturalności? Zaznaczę jeszcze, że to było bardzo dobrze zrobione 3D. Starannie, z pomysłem, z dużą sprawnością techniczną i dobrym kolorem, nic się nie rozjeżdżało, nawet proporcje postaci były dobrze zachowywane, co w świecie elfów, krasnoludów i niziołków wcale nie jest oczywiste. Takie 3D, że mucha nie siada. To z czego właściwie wynika cały problem?

Może tak naprawdę wcale nie widzimy w 3D? Wiadomo z nauk przyrodniczych, że naprawdę przestrzennie widzimy tylko obiekty bliskie, a im dalej, tym mniej tej przestrzenności. Kształt i wzajemny stosunek obiektów oddalonych zgadujemy na podstawie ich wyrazistości, oświetlenia, fragmentów zasłoniętych i zasłaniających, skutków własnego ruchu, a wreszcie doświadczenia. Wszystkie te metody są dostępne tradycyjnemu kinu. A obiekty bliskie? No cóż… Jeśli na filmie widzę trójwymiarowość taką, jak postrzegana z odległości czterdziestu centymetrów, a jednocześnie oglądam ją na ekranie ewidentnie oddalonym o ładnych paręnaście metrów, to mój mózg ma pewien problem z tą niespójnością. Z drugiej strony, to przecież nie jest błąd: kamera faktycznie była tuż przy dyskutujących krasnoludach.

3D, niezależnie od sposobu i wygody rozwiązania problemów technicznych, wcale nie jest przyszłością filmu. Jest tylko jednym z możliwych środków wyrazu artystycznego, służących do pokazania przestrzenności. Takich sztuczek służących pokazaniu przestrzeni i różnych planów jest w kinie kilka: perspektywa, głębia ostrości, zmiany koloru i oświetlenia, ruch kamery. Ostatnio do tej puli doszło 3D – jako kolejna możliwość. Tylko że w przeciwieństwie do tamtych, 3D trzeba stosować w całym filmie albo wcale. Grać perspektywą można przez chwilę, wtedy gdy jest to optymalny sposób wyrażenia głębi. W innej chwili optymalna będzie jazda kamery pokazująca ruch planów, a jeszcze kiedy indziej – przeniesienie głębi ostrości z jednego krasnoluda na drugiego. Są też chwile optymalne dla 3D – w Hobbicie było ich trochę, na przykład odlot motyla taki, że wydawał się polatywać nad salą. Ale ile jest tych chwil? W całym filmie znalazłoby się ich może na 20 minut. Ale 3D trwało trzy godziny i musi tak być, chyba że reżyser i widzowie zaakceptują wyświetlanie przed kluczowymi scenami planszy „Teraz proszę założyć okulary”.

    1. Fakt, że ja też zdejmowałam w trakcie okulary kilka razy na parę minut, bo mi się zaczynało niedobrze robić (choroba symulacyjna). Poszliśmy na 3D w zasadzie przez pomyłkę – temu co kupował bilety powiedzieli w kasie, że 2D jest tylko z dubbingiem, to wziął 3D. Nie powiedzieli, że 3D też.
      Dla mnie optymalnie by było, gdyby dało się do normalnego filmu wstawiać bezboleśnie 3D wtedy, gdy jest przydatne, tak na pojedyncze sceny. Motyle były fajne.

      1. Nie, raczej się przez chwilę zastanawiałem. Precyzja jest mu potrzebna, stereoskopowo raczej się nie gapi. Jak więc to robi?

        1. A jak piloci myśliwscy w czasie II wojny oceniali odległość? Na dystansach ponad 100 m żadne przestrzenne postrzeganie za pomocą typowego rozstawu oczu nie działa. Działa natomiast wspomaganie mózgiem i doświadczenie.

  1. Ja chyba jestem z was najwrażliwszy, w życiu jeszcze nie widziałem żadnego 3D ale od samej lektury Ewy tekstu zrobiło mi się słabo, zakręciło w głowie, straciłem chęć do życia i w ogóle.

    1. Nie widziałeś żadnego 3D? Jak Ci się to udało?
      Przykro mi, że moja pisanina tak źle wpływa na samopoczucie. Da się coś z tym zrobić?

  2. Właśnie zastanawiałem się, na jaką wersję Hobbita udać się do kina: 2D czy (trzy) 3D? Po wpisie Sewo to… chyba nie pójdę, a przeczytam książkę 😉 No trzeba przyznać, że jest jaki „trynd” na 3D. Znajomi kupują telewizory 3D i chwalą. Ale zawsze chwalimy zakupione już nowinki techniczne! Ja tu bardziej wierzę swojemu wnusiowi, z którym chodzę na najbardziej mnie interesujące filmy, czyli produkcje Dysneya, Pixara itp. Otóż Kuba w wieku 4, 5 lat na filmach 3D ściągał okulary i wolał śledzić fabułę nawet taką rozjechaną obrazowo! Dzieci są szczere i wiedzą co dobre. Później nam to, niestety, mija. Chyba tak jest trochę z 3D. Oczywiście rozwoju nie zatrzymamy, ale czy każdy rozwój jest nam rzeczywiście potrzebny?! Trzeba chyba nauczyć się odróżniać rozwój od nowych sposobów drenowania kieszeni!

  3. Ale, ale… w informacjach o filmie Hobbit jedno mnie zainteresowało szczególnie. Otóż jest to pierwszy film pełnometrażowy nakręcony z szybkością 48 fps (nie z 24 fps jak całe kino). Ci co widzieli, wyrażają bardzo skrajne oceny: od zachwytów do potępienia. Podejrzewam, że projektory cyfrowe w naszych kinach dają jeszcze stare 24 fps. A może się mylę? Co sądzicie o tym nowym patencie 48fps? Czy to będzie większa rewolucja niż 3D?

    1. Są kina, które wyświetlają w 48 kl/s, ale to trzeba ich poszukać, bo to pojedyncze sale. My byliśmy na 3D 24 kl/s. Na razie 48 kl/s jest powiązane u nas z 3D. Może wybierzemy się jeszcze raz, jak będzie można obejrzeć wersję 2D i 48 kl/s.
      Jakkolwiek to 48 kl/s wygląda, to specjalny przełom to nie będzie. Pozytywny efekt może mieć tylko na sytuacje szybkiego ruchu kamery, gdzie przy 24 kl/s płynność obrazu stawała się mocno szarpana.

    2. 3D na 48 kl/s!!!. Ale muszę Was pocieszyć, na CES w Las Vegas 3D to przeszłość, teraz króluje 4K! Nie wiem co to jest, ale brzmi to dobrze. Druga dobra wiadomość: kręcę z synem film, animację Lego, pod tytułem Atak dinozaurów!!! Na początku ustaliliśmy, że będzie on 2D i w 3 kl/s. Mamy już pierwsze 10 sekund. Soon on your screens!

      1. O 4K i na ile to 4K (a także 8K) jest naszą przyszłością poczytasz w najbliższym DFV.
        To była przerwa na reklamę 😉

  4. Ja chodzę na 3D, jak chcę obejrzeć efekt 3D, a nie film. Na razie widziałem Avatara i Facetów w czerni III. Pozostałe filmy oglądałem w 2D. Łącznie z Hobbitem.
    A na 48 kl/s był kolega z Warszawy i mówi, że film traci swój filmowy nastrój. Podobno taką częstotliwość odbiera się bardziej jak reportaż z planu, a nie jak właściwy film…

      1. Większości ludzi nie interesuje ile wymiarów ma wszechświat, nie mówiąc już o istnieniu wszechświatów równoległych.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *