Są takie miejsca, które niewiele się zmieniają – należy do nich wiele starych miast, a widoczna powyżej i poniżej Wenecja to tylko jeden z przykładów. Gdy Canaletto malował widoki Wenecji, to pomijając kształt niektórych jednostek pływających po kanałach i stroje ludzi*, zarejestrował to, co i my dzisiaj możemy oglądać. Ba, można by się nawet pokusić o spacer po Wenecji z albumem Canaletta w ręku i wyszukiwanie tych samych kadrów, które są na jego obrazach. Może nie wszystkie budynki będą w tym samym stanie, może tu i ówdzie wejdzie nam w obiektyw jakiś baner reklamujący wystawę czy koncert, ale ogólne widoki będą się zgadzać.
Nie musi to być akurat Wenecja (chociaż to pomaga), w Polsce też mamy miejsca pełne historii. Gdy w takie trafimy, warto pokusić się o zdjęcia współgrające z tym tradycyjnym wyglądem na różne sposoby. Samo wyszukiwanie kadrów wypatrzonych niegdyś przez wielkiego mistrza malarstwa już jest bardzo dobrym ćwiczeniem z kompozycji, ale można zrobić też inne rzeczy. Na przykład dopasować tonalność fotografii tak, żeby zasugerowała nastrój pogodnej przeszłości.
Jeśli jesteście ciekawi, co zrobiłam, żeby te zdjęcia wyglądały tak jak wyglądają, to już opowiadam: rozjaśnienie cieni, zwiększenie kontrastu w światłach, suwaczek dehaze (usuwanie zamglenia) w lewo (tak, w lewo!), balans bieli mocno w stronę żółtego, a nasycenie w dół. Jak widać, wystarczyły czynności dostępne przy wywoływaniu RAW-ów, żadnej wielkiej magii…
Chociaż w sumie, to miejsce jest magiczne samo w sobie, więc magia też siłą rzeczy tu była.
* Pomijając czas karnawału, bo wtedy akurat stroje by się zgadzały…
** Jeśli zaczynacie się zastanawiać, czy te wszystkie zdjęcia Wenecji ostatnio pojawiają się tu przypadkiem, to słusznie się zastanawiacie. Nie przypadkiem.
*** Nie, nie ma nigdzie w tekście dwóch gwiazdek, trzech też nie 😉