Siedemdziesiąt cztery

Pizza, lody i projekty

Oryginalne pomysły przychodzą, gdy się ich nie spodziewamy. Najłatwiej jest się nie spodziewać, gdy się o tym nie myśli. Tak po prostu – gdy człowiek jest zajęty czym innym. Na przykład czekaniem. Albo siedzeniem z kawałkiem pizzy na schodach katedry, albo jedzeniem lodów na środku średniowiecznego placu i bezmyślnym przyglądaniem się uroczemu otoczeniu.

Siedemdziesiąt cztery

Ale nie zawsze to tak działa. W nowym miejscu, gdzie wszystko jest egzotyczne, nieznane i och jakie piękne, przychodzą do głowy przede wszystkim pomysły banalne. Wszystkie zobaczone gdzieś pocztówki, wszystkie obejrzane w internecie śliczne zdjęcia, powtórki z cudzych myśli. Co z tym zrobić? Zrobić zdjęcia. Wykonać wszystkie kadry, jakie się napatoczą, łącznie z tymi, jakie pamiętamy z sieci. Wszystkie „ogólne widoki miasteczka X”, „urocze uliczki Y” i „wieże w Z na tle błękitnego nieba”. Bo dlaczego by nie? Przecież nam się podobają? A gdy już tak oblecimy tę nową miejscówkę, to już nie będzie taka nowa. Wtedy przychodzi pora na pizzę, lody, chwilę bezmyślności i promień słońca na gzymsie, grę kolorów na ubraniach ludzi, wzór bruku, tabliczkę z numerem domu – wszystkie te charakterystyczne dla danego miejsca drobiazgi, które wcześniej ginęły przytłoczone pierwszym wrażeniem.

I może się zdarzyć, że taki pojedynczy drobiazg rozwinie się w większy projekt. Później, w następnych nowych, egzotycznych miejscach, taki projekt będzie nicią przewodnią, która poprowadzi do kolejnych zdjęć – i powstanie na przykład taki projekt jak „Włoskie numery”, z którego jedno zdjęcie można zobaczyć powyżej.

P.S. Chętnych na nowy włoski numer zapraszamy do majowej Umbrii – kamiennej, kwiecistej, górzystej i pysznej.

P.P.S. A gdyby ktoś miał ochotę na trochę nie-włoskich klimatów, to jeszcze można się zapisać na październikową Baśniową Bawarię. Zostały ostatnie miejsca do wykorzystania! Zapraszamy na listę rezerwową i inne wyjazdy!

P.P.P.S. Wit Rajchert będzie w Umbrii naszym włoskim cicerone. 🙂

  1. Wnoszę dwa protesty
    1. Dwa tygodnie po Santorini,jak się pracuje jest to trudne do realizacji.
    2. Jeżeli wyprawa będzie posługiwać się tym pojazdem autobusopododobnym co ostatnio to dziękuję. Na ostatniej Toskanii Paniom i Panom popuchły nogi (ścisk). Czasy ekstremalnych podroży przeżyłem w PRL i PKS. Dla młodzieży to może jest atrakcja, ale nie dla osób w wieku 50+.

  2. Ad. 1 Na szczęście niektóre trasy się powtarzają, więc może za rok?
    Ad. 2 Ale jaki jest inny wariant? Ta ilość osób (+/- 20) jest optymalna z punktu widzenia warsztatów, idealny byłby klasyczny autobus z dwoma miejscami dla każdego, ale te koszty, te koszty 🙁
    PS. Obawiam, się, że od pewnego wieku nogi puchną wszystkim, zalecana jest pozycja nietoperza, ale wtedy boli głowa …

    1. Myślę, trochę większy bus z mniejszą ilością foteli (luźniej ustawione) będzie jak trzeba. Wg. moich obliczeń dokładka nie przekroczy 200,0 zł/na osobę. Taka suma jest do zaakceptowania. Przy okazji wymyśliłem, jak wygodnie podróżować w starym „busie”. Pomysł jest dobry dla dwu osób, a reszta niech się męczy.

      1. Ja wiem, tam z tyłu, na tej ławie, gdzie wbijają się w pupę klamry od pasów bezpieczeństwa. Ale miejsca na nogi mnóstwo …

        1. Słaby pomysł, przy hamowaniu można spaść. Jest to jedno z gorszych miejsc. Mój pomysł wnosi pewne elementy „luksusu”

      2. Podaj proszę linka do takiego autobusu. Byłoby dobrze, żeby nie był dużo dłuższy niż obecny, bo się nie zmieścimy na włoskich polnych dróżkach.

    1. Nie ma busów na 10 osób, w każdym razie na fotowyprawy takimi nie jeździmy. Jest bus na 26 osób z normalnymi przedziałami bagażowymi pod spodem, jak w autobusach dalekobieżnych.

  3. O, o, o, autobus dalekobieżny, to mi się dobrze kojarzy, przedsiębierny zasięrzutny, z toaletą i barkiem. Jezdzimy bezlusterkowcem, prosimy o lustrzankę 🙂

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *