Białe konie, ruch, impresja, Ernst Haas

Cytaty: „Nie interesuje mnie fotografowanie nowych rzeczy…”

Najfajniej fotografuje się w nieznanych miejscach, po raz pierwszy widząc nowe, ekscytujące rzeczy? Może i fotografuje się wówczas najfajniej, ale niekoniecznie przekłada się to na jakość zdjęć. Posłuchajcie co o tym mówi Ernst Haas.

Białe konie, ruch, impresja, Ernst Haas

„Nie interesuje mnie fotografowanie nowych rzeczy, ale zobaczenie rzeczy w nowy sposób” mówił Ernst Haas, fotoreporter i pionier fotografii kolorowej. I nie chodzi o to, że fotografowanie nowych rzeczy nie jest interesujące – ale o to, że trudniej na nie spojrzeć w nowy sposób, przy pierwszym spotkaniu odejść od banału, kliszy, kadrów oczywistych. Wszystko już było, więc niewielkie są szanse na pokazanie czegoś nowego. Natomiast pokazanie rzeczy znanej w nowy sposób – owszem, tu zawsze są możliwości. Koń, jaki jest, każdy widzi – także byk, jaki jest, ale zobaczcie byki Ernsta Haasa! Malarskość, dynamika, fantastyczna gra kolorów – korridę fotografowano i wcześniej, ale nie tak impresyjnie.

Emocje towarzyszące pierwszemu spotkaniu dodają energii, ale przeszkadzają patrzeć. Łatwo wówczas postrzegać świat przez filtr swoich subiektywnych wrażeń, ale tym trudniej dostrzec jego naturę. Trudniej też zastanowić się, jak chce się samemu pokazać to, co wzbudza emocje. Tu jeszcze jeden cytat z Ernsta Haasa, którego w fotografii interesowało „transformowanie rzeczy z tego, czym jest, w to, czym chcę, aby była”. Łatwiej o nowe spojrzenie na rzeczy już znane, gdy oczywiste kadry mamy już za sobą, a zdążyliśmy już nabrać trochę dystansu, aby poszukać własnego punktu widzenia. Dlatego warto wracać w te same miejsca, a nie gonić, zaliczając kolejne miejscówki.

My wracamy po raz piąty na Islandię, a powyżej konie z Camargue, gdzie wrócimy za rok.

  1. Potwierdzam. Zawsze znajduje cos nowego fotografujac obcykany juz przeze mnie Turning Torso czy Öresund Bridge w Malmö.

  2. Byki akurat mi się nie podobają ale reszta galerii – rewelacja. Analog to analog. Te fotografie są „inne” niż te dzisiejsze.
    Zaglądaliście do zakładki „cennik”? :))

    1. Nigdy nie rozumiałem bezsensu corridy, ale zapewne z powodu bycia zodiakalnym bykiem, bardzo podobają mi się perfekcyjne impresje Haasa. W cennik nie zaglądałem. Gentelmani o tym nie dyskutują…no dobra boję się byczej rozrzutności. 😀

  3. „Dlatego warto wracać w te same miejsca, a nie gonić, zaliczając kolejne miejscówki.”
    Ja bym to nieco zmodyfikował: warto wracać w te same miejsca pod warunkiem, że w tych miejscach coś się stale dzieje. Takim miejscem jest właśnie korrida. Tam dzieje się nieproporcjonalnie dużo, tylko placyk jest ten sam.
    Natomiast do miejsc gdzie nic się nie dzieje (mówiąc nieco symbolicznie „butelka na trawniku”) wracać nie warto, chyba że się chce zanudzić oglądających, albo wszystko robi się tylko do własnej szuflady (dysku). Tacy powracacze też istnieją.
    Także kilka innych twierdzeń jest słusznych, ale pod pewnymi warunkami np. dobre zdjęcie można zrobić nawet na własnym podwórku. Warunek jest jeden, jest to podwórko z widokiem na Tatry.
    Reporter wojenny może powiedzieć, że lubi wracać w to samo miejsce np. do Syrii.

    1. Nie mogę nie zgodzić się bardziej. Od tego, co się fotografuje, ważniejsze jest, kto fotografuje. A od tego, co się zmieniło w fotografowanym, ważniejsze jest, co się zmieniło w fotografującym.

  4. Masz prawo Piotrze „nie zgodzić się bardziej” , jak zwykle zresztą 🙂
    Ale wydaje mi się, że poważne potraktowanie tematu wymaga uściślenia pojęcia „to samo miejsce”.
    Jak obszerne jest to miejsce? Czy to jest np. obiekt o konkretnym adresie, tak jak to widzi Jerry (Öresund Bridge w Malmö), konkretny zabytek, miejsce w terenie, czy np. całe miasto lub kraj (Syria).
    Wydaje mi się, że zbyt zawężone „to samo miejsce” raczej uniemożliwia fotografowi rozwój i może prowadzić do frustracji, niemocy twórczej itp. Miejsce miejscu nierówne. Powracanie pod ten sam adres może być twórcze pod warunkiem bogactwa możliwości, wydarzeń, wrażeń, ich zmienności, wariantów itp. To pobudza wyobraźnię i rozwija.
    Co należy rozumieć przez te same miejsca?

    1. Rozmiar miejsca nie ma znaczenia. Dwie osoby stojące obok siebie czasem wracają z zupełnie różnymi zdjęciami. Jedna zauważyła kadry, druga nie. Być może ta druga za jakiś czas zauważy więcej możliwości – ale to zależy od tej osoby, a nie od miejsca, w którym się znajdzie.

    2. „Wydaje mi się, że zbyt zawężone “to samo miejsce” raczej uniemożliwia fotografowi rozwój i może prowadzić do frustracji, niemocy twórczej itp.”

      Pirycie najdroższy, często piszesz o jakiejś nudzie, fotograficznych frustracjach…przypomnę Ci zatem…”Odę do młodości” w cytatach. 🙂

      Już na początku Wieszcz przestrzega: „Bez serc, bez ducha, — to szkieletów ludy!” 🙂

      Teraz będzie crème de la crème(mój ulubiny fragment):
      „Patrz na dół — kędy wieczna mgła zaciemia
      Obszar gnuśności zalany odmętem:
      To ziemia!
      Patrz, jak nad jej wody trupie
      Wzbił się jakiś płaz w skorupie.
      Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem;
      Goniąc za żywiołkami drobniejszego płazu,
      To się wzbija, to w głąb wali:
      Nie lgnie do niego fala, ani on do fali;
      A wtem jak bańka prysnął o szmat głazu!
      Nikt nie znał jego życia, nie zna jego zguby:
      To samoluby!”

      Liczę na to, że dysponując umysłem analitycznym, zrozumiesz jaką odpowiedź dla Ciebie przemyciłem w cytatach. W razie wątpliwości służę pomocą w interpretacji.

      Po tym przydługawym i nudnym wstępie, opiszę Ci swoją sytuację, bo zdaje mi się, że jej dotykasz. Otóż jakieś 7 lat temu zakupiłem i mimo, że nienawidzę grzebać w ziemi, posadziłem krzew Budleja Davida. Zrobiłem to celowo, bo dowiedziałem się, że ową Budleję upodobały sobie motyle. Jestem szczęściarzem, bo mając 7 do 13 kroków z tarasu(w zależności jak mi się chce podchody uprawiać) co roku w „sezonie” mam okazję fotografować piękne okazy motyli. Pewnie Cię trochę rozczaruje, kiedy napiszę, że przez 7 lat fotografowania nie udało mi się zrobić dwóch podobnych zdjęć. 😀

  5. Moim skromnym zdaniem „te same miejsca” są u Haasa tylko przenośnią, określeniem miejsc ciekawych twórczo. Za tymi bykami są też pokazane zdjęcia z innych „ciekawych miejsc” do których Haas wracał.
    Tematyka bardzo różnorodna: sporty wodne, taniec, wyścigi samochodowe, kowboje, konie, skoki narciarskie.
    Bardzo obszerne są te miejsca 🙂

  6. Drogi Kolego „luczywo”.
    Zrobiłeś mi tym komentarzem wielką przyjemność. Jakie to szczęście, że są jeszcze na świecie ludzie z poczuciem humoru. Dziękuję.
    W zasadzie to drugi mój wpis chyba wyjaśnia o co mi chodziło, ale możemy jeszcze trochę pogadać :))
    Teraz Kolego masz jeden krzaczek z motylami, ale załóżmy że dokupisz sobie trochę ziemi i będziesz miał cztery takie krzaczki. Będziesz wracał w to samo miejsce, czyli do ogródka, ale będziesz miał już cztery możliwości. Jak powiększysz ogródek do np. 1 hektara to możesz mieć w nim 15 krzaczków specjalizujących się w różnych gatunkach motyli. Będziesz zawsze wracał w to samo miejsce (do swojego ogródka) ale Twoje możliwości twórcze będą bez porównania większe. Dojdą nowe gatunki motyli, inne tło itp. To samo miejsce, ale szanse na sukces dużo większe.
    Wiktor Wołkow, nieżyjący już niestety, wracał przez całe życie zawsze w te same miejsca. Fotografował tylko Podlasie, ale na tym Podlasiu miał tysiące tematów w tysiącach ujęć. Ale to wszystko były te same miejsca. Zrobił kiedyś zdjęcie na którym z pola zasnutego mgłą wystają tylko rogi kilku żubrów. Nic więcej, a jakie wspaniałe. Oczywiście, wyobraźnia itd, ale jakie różnorodne możliwości w tych samych miejscach. Taka fotografia nigdy się nie nudzi.
    A wracając do Haasa… Z Jego galerii widać że On też wracał w te same miejsca: korrida, regaty, tory wyścigowe, stada koni. Te same miejsca, ale jakie gigantyczne możliwości interpretacyjne. Ile tam się dzieje. Oglądającym też trzeba coś dać, nie można być samolubem.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich Fotowyprawowiczów.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *