Amerykański fotograf Christopher Burkett od dzieciństwa jest bardzo krótkowzroczny. Jako dziecko nie wiedział o tym, więc nauczył się funkcjonować w świecie złożonym z ogólnych, niekonkretnych plam. Ludzi rozpoznawał po sylwetce i sposobie chodzenia, a drzewa nie miały liści, tylko wielki kleks zieleni na górze. Świat nie miał detali, były tylko grubo, niewyraźnie zarysowane kształty i kontrasty.
Gdy poszedł do szkoły, zauważono problem i siedmioletni Christopher dostał swoje pierwsze okulary. To było niesamowite odkrycie świata pełnego szczegółów. Mówi, że od tej pory wciąż pozostało w nim zdumienie wspaniałą różnorodnością fantastycznych detali, jakie zawiera nasze otoczenie. A ma już swoje lata…
Jeśli więc myślisz czasem, że żyjesz w nudnym, banalnym miejscu, że nie ma tu czego fotografować albo że już wszystko sfotografowano – może po prostu potrzebujesz okularów. Takich zwykłych, szklanych, albo może takich mentalnych, które sprawią, że zauważysz w swoim otoczeniu drobiazgi, których istnienia nawet nie podejrzewałeś.
Na zdjęciach od góry: porosty na kamieniach, ślady na piasku empiria w poszukiwaniu absolutu i wodorosty w strumieniu.