Szafszawan o poranku, Maroko

Jeszcze sto lat temu to było miasto zamknięte, niedostępne dla obcych. Z trzech pierwszych białych podróżników, którzy pod koniec XIX wieku tu dotarli, jeden skutecznie się zamaskował, drugi zdążył uciec, a trzeci uciec nie zdążył. Dzisiaj mieszkańcy Szafszawanu mijając nas podczas porannej sesji pozdrawiają nas „Bonjour” i „Ça va” albo grzecznie czekają z minięciem, aż zrobimy zdjęcia. Wśród głównych pasaży pełno jest sklepików i straganów, ale wystarczy skręcić w boczną uliczkę, by móc kadrować niebieskie labirynty, wśród których tylko od czasu do czasu przemknie przechodzień. Labirynty zresztą okazały się wyzwaniem niezbyt trudnym, bo kilkuminutowy spacer zawsze wyprowadzał na którąś z bram, prowadzących z medyny do nowszej części miasta.
Fotograficznie najbardziej owocna była poranna sesja, gdy miękkie światło i brak ostrych kontrastów pozwalały swobodnie kadrować wszystko, poniżej linii dachów. Jednak nawet w południe da się znaleźć zadaszone przejścia i ocienione zakamarki, gdzie nie ma problemów powodowanych przez ostre światło słoneczne. Można sobie oczywiście radzić HDR-em, ale te uliczki wyglądają lepiej w rozproszonym świetle poranka.

Szafszawan o poranku, Maroko