Ile warto zapłacić i ile zaryzykować, żeby zrobić fajne zdjęcie? Zostawmy na boku kwestię ryzykowania życiem i zdrowiem, a także finansowych kosztów tego hobby. Czy jednak zaryzykowalibyście już posiadanym sprzętem? Czy zapowiedź ulewy zachęca Was do wyjścia z aparatem z domu, czy wręcz przeciwnie? Jak wiadomo, elektronice woda nie służy, ale za to deszcz bywa całkiem malowniczy, więc…?

pustynia Wadi Rum, Jordania

My wprawdzie opuściliśmy już pustynię Wadi Rum i jedziemy na północ, dzisiaj nocując w cieniu  zamku  Al Karak (lub Kerak), ale na poprawę jakości powietrza wpłynęło to tylko nieznacznie. Owszem, przejazd dżipami po pustyni zapylił nas dokładnie, ale nawet bez rajdów po wydmach w powietrzu jest tyle drobnego pyłu (widocznego świetnie np. w świetle latarki), że cały czas osiada on na nas. Na nas i na sprzęcie fotograficznym. Statywy zgrzytają już całkiem głośno, żeby zobaczyć coś na wyświetlaczach trzeba odgarniać z ekranów warstwę kurzu, a wszystkie aparaty niezależnie od intencji producentów mają tendencje do przybierania rudego umaszczenia.

Jak do tej pory strat sprzętowych z powodu pyłu nie mamy. Zaraz na początku jeden z zoomów zaczął wykazywać „error 01”, później pękł filtr UV i połamał się statyw Manfrotto (nie 190 ani 055, ale jeden z nowych „popularnych” modeli – i, szczerze mówiąc, należało mu się), ale jak na razie aparaty i obiektywy nie wydają się wrażliwe na pustynne warunki. Co oczywiście nie znaczy, że jordańska fotowyprawa nie skróci ich życia. I wówczas pojawi się pytanie: i warto było?

No właśnie: warto?

Wadi Rum, Jordania

Bez wątpienia natomiast warto zajrzeć 15 i 16 listopada do księgarni wydawnictwa Galaktyka, gdzie w te dwa dni weekendu będzie można kupić wszystkie książki fotograficzne za połowę ceny!

Ten gość poniżej, czytający naskalne ideogramy, czytałby fotograficzne podręczniki Galaktyki, gdyby mógł. A powyżej jeszcze dwa wspomnienia z zakurzonej Wadi Rum.

 

pustynia Wadi Rum, Jordania