Jesień w Toskanii

Dwanaście lat minęło

Jesień w Toskanii

Od jakiegoż to wydarzenia, czy wiecie? Pewnie nie, bo kto by tam pamiętał o takich rzeczach.

27 września 2004 Adobe przedstawiło format DNG oraz program DNG Converter, służący do przerabiania dowolnych RAW-ów na ten otwarty format, powszechnie przyjęty i stosowany w aparatach wszystkich marek, który wreszcie zakończył bałagan panujący wcześniej w formatach zapisu cyfrowych fotografii.

Ekhem. W sumie to takie były zapowiedzi Adobe dwanaście lat temu, ale rzeczywistość jakoś nie chciała się do nich dostosować. DNG nie upowszechniło się w aparatach – na palcach można policzyć cyfrówki, które zapisują RAW-y w tym formacie, i nie ma wśród nich produktów najpopularniejszych marek. Canon, Nikon i Sony zgodnie zignorowały pomysł Adobe. Część użytkowników Lightrooma konwertuje swoje pliki do DNG przy imporcie, niektóre aparaty niszowych firm mają możliwość zapisu DNG – i to tyle.

Po dwunastu latach Adobe chyba się już zorientowało, że świata swoim DNG nie zawojuje. Jednak po szumnych zapowiedziach, że będzie on wieczny, pewny, niezależny od humorów producentów – porzucić go bez poważnego uszczerbku na wiarygodności nie może. Zaczyna się też chyba orientować, że darmowy DNG Converter, który miał być narzędziem do zdobywania rynku dla nowego formatu, służy użytkownikom głównie do unikania płacenia za aktualizacje własnych programów Adobe. Posiadacze nowych aparatów, z RAW-ami nieobsługiwanymi przez starego Lightrooma czy Photoshopa, korzystają z Convertera, żeby przerobić swoje RAW-y na format obsługiwany przez dotychczasowe oprogramowanie. Podobnie jak samego formatu, Convertera jednak też nie wypada porzucić. I owszem, jest on wciąż aktualizowany – ostatnio nawet w tym miesiącu – ale na stronie Adobe jest dobrze schowany. Praktycznie nie sposób go znaleźć bez wyszukiwarki, a żeby jej użyć, trzeba pamiętać nazwę programu. Nawet na liście wszystkich programów Adobe, która coraz bardziej przypomina tablicę Mendelejewa, DNG Converter nie figuruje, co widać na zrzucie poniżej.

Co będzie dalej z DNG? Podejrzewam, że DNG Converter będzie chowany coraz lepiej, aż w końcu nawet Google go nie znajdzie. Natomiast jego funkcjonalność zostanie zachowana w Lightroomie, żeby poprzez DNG tym mocniej przywiązać użytkowników do programów Adobe. Czy moja przepowiednia się sprawdzi? O tym napiszę za następne dwanaście lat.

adobe_aplikacje

P.S. Coś dla osób ciekawych Islandii: tutaj można obejrzeć film, który nakręcił na tej pięknej wyspie jeden z uczestników ostatniej fotowyprawy. Miłego oglądania!

    1. – Masz jakiś dżem w domu?
      – Oczywiście, zawsze pod ręką, w szufladzie z bielizną.
      No nie mogłam się powstrzymać ;P

    1. Jasna sprawa, że da się znaleźć. Niemniej jednak, trzeba wiedzieć, że coś takiego istnieje i znać przynajmniej kawałek nazwy. Nie sposób trafić na niego przypadkiem, przeglądając po prostu co Adobe ma na stanie. Najłatwiej trafić na niego przez linki z informacji w różnych mediach 🙂 co nie świadczy o chęci Adobe do promowania DNG Convertera. Delikatnie mówiąc.

      1. Ja odnoszę wrażenie (ogólnie zgodne z duchem wpisu;-)), że dla Adobe to w ogóle nie jest produkt (program), tylko dodatek, mający w sytuacji awaryjnej użytkownika (cóś ten PS nie otwiera mi raw-ów) ratować twarz firmy.
        I masz rację – taki dżem 😉

        1. Ratowanie twarzy? Skądże. Jakby coś chcieli ratować, to wypuszczaliby aktualizacje do CameraRAW dla starszych wersji oprogramowania. DNG Converter pochodzi z czasów, gdy Adobe bardzo przekonywało, żeby wszystkie rawy konwertować do DNG, bo to taki format przyszłości. Uniknięcie konieczności aktualizacji PS i Lightrooma do nowszej wersji to skutek uboczny, raczej niepożądany przez producenta…

  1. Nakręcił, fakt 😉 To ile to jeszcze? 10 miesięcy? Już nie mogę się doczekać żeby znowu pokręcić się po tej wyspie. Wszelkie zdjęcia i filmy nakręcają mnie jeszcze bardziej 🙂
    Sama doplacilam do szóstego Lightrooma żeby temat DNG ominąć. Na razie mi się udało.

    1. „Nakręcił, fakt ? To ile to jeszcze? 10 miesięcy? Już nie mogę się doczekać żeby znowu pokręcić się po tej wyspie.”
      – pokręcić czy nie pokręcić, ważne w jakim towarzystwie. Też się chyba wybiorę ?.

  2. Jak się ten vloger w ogóle na Islandii zmieścił!?
    Dwa kroki w prawo trzy w lewo już na wschodnim a potem zachodnim wybrzeżu!
    Jak żeście Państwo dotrzymywali mu kroku? Na szczudłach? Aeroplanem?
    I jeszcze przecież strasznie ci on ścina! Sie ogólnie nie patyczkuje…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *