Węgry – to nie jest kraj dla fotografów

Węgry z pewnością są pięknym krajem, ale od 15 marca fotografowanie w nim stało się cokolwiek ryzykowne. Otóż weszły tam w życie przepisy, zgodnie z którymi trzeba mieć zgodę każdej osoby, którą sfotografujemy – jeśli tylko jest ona rozpoznawalna na zdjęciu. Przypomnę, że w bardziej normalnych systemach prawnych, w tym w Polsce, zgodę trzeba mieć dopiero na publikację – czyli publiczną prezentację zdjęcia (więcej o tym czytacie na F-Lexie, na przykład tutaj jest o fotografowaniu we Włoszech, a tu o fotografowaniu na wakacjach). Na Węgrzech trzeba natomiast uzyskać zgodę na samo zrobienie zdjęcia – i to przed wciśnięciem spustu migawki. Jak to komplikuje życie reporterów i fanom street foto, można sobie wyobrazić. Komplikuje także, delikatnie mówiąc, życie turystów i miłośników fotografii architektury, bo niech no ktoś nam wlezie w kadr i zauważy, że wycelowaliśmy w jego stronę obiektyw…

Most Karola o poranku

Z innych węgierskich ciekawostek: policjanci na wszelkich publikowanych zdjęciach muszą tam mieć rozpikselowaną twarz. Więcej o węgierskich paragrafach na fotografów szukajcie niedługo na F-Lexie.

Zdjęcie powyżej z najnowszych warsztatów w Pradze, dociekliwi mogą policzyć, ile osób musiałbym pytać o zgodę na uwiecznienie, gdyby rzecz działa się w Budapeszcie.

PS. O węgierskich przepisach napisało w międzyczasie rękami Darka najlepsze źródło o fotografii i prawie, czyli F-Lex. Lepiej to przeczytać, zanim się wyruszy na wycieczkę do Madziarów z aparatem.