Alpy we mgle, Austria

Refleks pejzażysty

Specjaliści od fotografii krajobrazu raczej nie uchodzą za mistrzów szybkości. Pejzaż to nie sport ani nawet dziki zwierz. Pejzaż sobie był, jest i będzie – nie ucieka, nie trzeba go gonić. Można mu się spokojnie przyjrzeć, obejść trzy razy dookoła, przemyśleć i obejść jeszcze raz. A później sobie spokojnie ustawić aparat i poczekać na światło. Refleks jest ostatnią rzeczą, której pejzażysta potrzebuje.

IMG_6028_b

Chyba, że pojawiają się mgły.

Mgła zmienia wszystko, także tempo działania pejzażysty. Mgła zmienia pejzaż z prędkością wiatru. Białe smugi i pasma stają się kluczowymi elementami scenerii, a zmieniają się w ciągu sekund. Wystarczy chwila, by na ciemnej plamie lasu pojawiły się fantazyjne jasne wstążki, a później jeszcze jedna chwila, by zmieniły się w bezkształtny i całkiem nieciekawy kłąb. I nagle pejzażysta musi być szybki, budować kompozycje szybciej niż fotograf sportowy, pilnować także tego, co dzieje się obok niego i za nim, bo ciekawe scenerie mogą się ukształtować wszędzie i z niczego, czyli z mgły.

Bardzo jesienna pogoda na drugiej edycji C.K. Fotowyprawy daje sporo okazji do ćwiczeń z fotografowania mgły. Jutro wjeżdżamy na Dachstein – mgła prawdopodobna, śnieżyca niewykluczona.

Alpy

  1. Ha, to ja powiem jeszcze inaczej. Ten pozorny brak potrzeby posiadania refleksu jest o tyle złudny, że prowadzi do błędnych wniosków w rodzaju: o, ładny krajobraz, ale światło nie takie – na szczęście jestem pejzażystą, zapamiętam miejsce i przyjadę później. A później okazuje się, że ktoś zbudował w okolicy dom/drogę/słupy energetyczne… Sam miałem kilka takich przypadków, gdy rezygnowałem ze zdjęć (bo warunki nie takie), a gdy wracałem w dane miejsce po kilku (nastu) miesiącach, „mojego” pejzażu już nie było 🙁 Tak że pamiętajcie, wielbiciele krajobrazu: fotografujcie te piękne widoki, bo tak szybko odchodzą!

  2. Nie tylko mgły. W sekundowych odstępach zmienia się światło i kolory podczas brzasku przed samym świtem. Błyskawicznie zmienia się nieboskłon. Zasadniczą rolę odgrywa układ lekkich chmur na horyzoncie. Robiąc 3 zdjęcia nawet w ciągu jednej minuty otrzymuje się całkiem inną kolorystykę i coraz mniejsze nasycenie barw. Nie ma czasu na zastanawianie się. Jedynym wyjściem jest zrobienie kilkunastu-kilkudziesięciu zdjęć tego samego kadru w ciągu 5-10 minut, i dopiero w domu następuje selekcja. Na horyzoncie pokazuje się słońce i zabawa zaczyna sie od nowa. Mija kolejne 10-15 minut i czar pryska.

  3. Najfajniesze byłyby warsztaty z możliwością przenoszenia się w czasie, np. Mazowsze początek XIX wieku, bez słupów, dworki, chaty kryte słomą, ludzie ubrani jakby wykradli Cepelię, lasy pełne zwierza, dużo mgieł i brak zakazów fotografowania, nawet ze statywem :-).

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *