maskonur, fotowyprawa Islandia

Nie zjadaj tego, co chcesz fotografować

Ostatnia aktualizacja:

maskonur, Islandia

Maskonury, wyglądające jak skrzyżowanie pingwina z papugą, są jedną z atrakcji Islandii (choć gdzie indziej też je można spotkać). I jak to z żywymi atrakcjami bywa – czasem się trafiają, a niekiedy ich nie ma w miejscach, gdzie być powinny. My mieliśmy szczęście i maskonury stawiły się na plener gromadnie, ale np. David duChemin nie widział żadnego. No, niezupełnie nie widział. Jak sam pisze w „Iceland Monograph – The Print and The Process Series” na s. 49: „Obiektywu 300/2.8 prawie nie użyłem, ale miałem nadzieję zobaczyć i fotografować maskonury, więc następnym razem zabrałbym go ponownie i ponownie byłbym przygotowany na to, że go nie użyję. Najbliżej maskonura miałem na talerzu w restauracji w Reykjaviku.” Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że duChemina dopadła zła karma.

maskonur, Islandia

Kiedyś fotografów krajobrazów obowiązywała zasada „Leave only footprints, take only pictures”, czyli „zostaw po sobie tylko odciski stóp, zabierz tylko zdjęcia”. Nie chodziło tylko o kwestie ekologiczne (aczkolwiek pejzażyści zawsze mieli wysoką ekoświadomość, a Ansel Adams przyczynił się do utworzenia parku narodowego Yosemite), ale o prostą zasadę, żeby, pardon my french, nie srać tam, gdzie się je. Jeśli naśmiecę i nabałaganię w ładnym miejscu dzisiaj, to jak wrócę tam jutro, to nie będzie już tak ładne.

Pomijając już różne etyczno-estetyczne argumenty za niezjadaniem tak pociesznych stworzeń, wystarczająco przekonująca powinna być zasada: nie zjadaj tego, co chcesz sfotografować. Nie zjadaj, nie kupuj pamiątek wymagających uśmiercenia modela ani nie wspieraj przemysłu zabijającego to, co chcesz mieć żywe przed obiektywem.

Uparciuchom życzę niesmacznego!

maskonur, Islandia

Więcej o fotografowaniu maskonurów: https://www.ewaipiotr.pl/fotografowanie/fotografowanie-maskonurow-latwe-trudne/

  1. Ja to trochę nie rozumiem tej histerii wokół zjadanych maskonurów. Ludzie jedzą różne rzeczy. U nas np. schabowe z kapustą. Nie rosną one, to znaczy te schabowe, raczej na drzewach. Nie to żebym był za jedzeniem maskonurów, ale… trochę mi to przypomina komentarze pod pewnym moim zdjęciem powieszonym kiedyś na dfv. Był na nim bezdomny pies śpiący gdzieś w cieniu w Skopje. Pies jak na bezdomnego macedońskiego psa prezentował się całkiem nieźle, a komentarze, poparte czasami jedynkami, szły w tym kierunku: pieski się kocha, a nie doprowadza do bezdomności a później fotografuje. Zamiast fotografować pewnie miałem dać pieskowi Snickersa i zabrać do Wrocławia 😛 Co ma wspólnego maskonur z macedońskim psem? Niewiele, ale na pewne sprawy nie potrafimy czasem spojrzeć z innej niż własna perspektywa. A nasza perspektywa i ogląd świata jest przecież jedyną słuszną. Maskonurów się nie jada, a każdy piesek jest kochany.

  2. Gdyby się trzymać zasady pana Piotra (co do niejedzenia) to owszem mielibyśmy co fotografować ale byśmy nie mieli czego jeść.
    Nie same maskonury homo sapiens fotografuje! 🙂
    Rybki. Krewetki. Dziki. Fasolkę. Grzybki. Kotki. Pieski. Cielątka. Kalmary. Ostrygi. Koniki…
    … Lody (te tak od czapy tu się znalazły – ale jak mógłbym tylko fotografować a nie lizać!? – zgroza, dramat i żal nieopisany)

  3. Istnieją drobne, acz znaczące różnice między maskonurami, a marchewkami, lodami, a nawet schabowymi. Maskonury nie rosną na grządkach. Nie są też produkowane w fabrykach. Nawet się ich nie hoduje na skalę przemysłową, a zwiększenie pogłowia maskonurów nie sprowadza się do inwestycji u paru rolników. Ich populacja nie zwiększa się i nie włazi do miast, jak to np. ma miejsce z dzikami. Owszem, zagrożonym gatunkiem nie są, ale na Islandii ich populacja się zmniejsza, a przy rosnącej liczbie turystów nie trzeba dużo, żeby najbliższe maskonury były dopiero na Grenlandii.

  4. Istnieją wcale nie drobne różnice we wpływie na zdrowotność miedzy spożywaniem swobodnie, na wolności biegającej/fruwającej/pływającej żywności versus szprycowana anabolikami, antybiotykami, syntetycznymi maczkami etc. żywności hodowlanej.
    Maskonur, kuropatwa, bażant, tukan… = jedzenie 🙂

    1. Fotografowanie albo zdrowe żarcie, każdy sam sobie wybiera. Fotografowanie tak czy tak nie jest zdrowe – wczesne wstawanie, powroty po zachodzie słońca, deszcz, wiatr, niekiedy mróz. Zdecydować się na coś trzeba i dobrze mieć świadomość, że zjadanie maskonurów oznacza, że będzie ich mniej do fotografowania.

  5. Już kupowanie aparatu i obiektywu jako, że uprzednio należy je wyprodukować (wyemitować CO2, spuścić chemikalia do kanalizacji, pozyskać ropę a z niej tworzywa sztuczne, pozyskać rudy metali, pierwiastki ziem rzadkich….) przyczynia się do zmniejszenia liczby maskonurów do fotografowania.
    Tym sposobem każdy fotograf przyrody zabija ją!!! 😛
    Taki weźmy Marek Kosiński to seryjny morderca – wielkie aparaty, gigantyczne obiektywy…
    🙂

    1. Serio dla Ciebie nieśmiecenie w plenerze i niezjadanie fotografowanych zwierząt, których populacja maleje, to demagogia? Cóż, każdy ma swoje wartości.

  6. Hola! Hola!
    Gdzie mianowicie twierdziłem, że śmiecenie w plenerze jest okej lub namawianie do nieśmiecenia to demagogia!? Pod nieśmieceniem, niedewastowaniem podpisuję się obiema rękami.
    Natomiast niezjadanie fotografowanych zwierząt których populacja nawet maleje ale gatunek nie jest zagrożony to może być zarówno demagogia jaki infantylna dziecinada.
    Skuteczniejsze byłoby zakaz fotografowania a jeszcze skuteczniejszy zakaz wstępu na tereny lęgowe/park narodowy/obszar siedliskowy Nature 2000…

    1. Skuteczniejsze byłoby zakaz fotografowania

      Naprawdę? Fotografowanie jest groźniejsze niż zabijanie w celach restauracyjnych?
      Trafiłem na myśliwego? 🙂

      jeszcze skuteczniejszy zakaz wstępu na tereny lęgowe

      Ale to nie ruch turystyczny per se zagraża obecności maskonurów na Islandii. I nic mi nie wiadomo, żeby okres lęgowy był jakoś szczególny. Maskonury szczególnie płochliwe nie są, a gniazda zakładają na ścianach klifów, raczej im tam żaden turysta nie wlezie.

      których populacja nawet maleje ale gatunek nie jest zagrożony

      Gatunek pewnie przetrwa, choć niekoniecznie na Islandii. Ważne, że nieco turystów się zdrowo odżywi egzotyczną potrawą latającą do czasu na swobodzie.

  7. to jakby nie jedzcie bielików, bo co umieścimy w naszym godle,
    ale ktoś inny powie, jestem przeciw uprzywilejowaniu bielików, inne ptaszki też chcą żyć

  8. Nie jestem myśliwym, nie poluję.

    Czy ruch turystyczny może płoszyć maskonury i tym samym powodować porzucenie gniazd z jajami młodymi? Może.
    Fotografowie mogą?. Mogą.
    Więcej maskonurów zostaje pożartych czy porzuconych?
    Kto wie!?

    Ważniejsze jest pchanie się z buciorami w obszary zamieszkałe przez maskonury dla zrobienia zdjęcia niż pozostawienie ich w spokoju!?

    Jak chronić to chronić – przed wszystkimi istotnymi zagrożeniami – fotografami również.

    Możemy tak w nieskończoność a nie o to chodzi.

    Chrońmy. Zjadajmy. Byle z głową.

  9. To jest kwestia priorytetów. Dla mnie fotografowanie jest ważniejsze od jedzenia. Nawet grzyby fotografuję a nie zbieram.
    Zatem chrońmy przez zjadaniem – nie przed fotografowaniem!

  10. A jeśli fotografowanie przyczynia się do zabijania!?

    Chrońmy przed zabijaniem z głową, nawet jeśli w tym celu trzeba chronić przed fotografowaniem.

    1. Do zabijania bez żadnego „jeśli” przyczynia się zabijanie w celach kulinarnych. Maskonury nie porzucają gniazd z powodu obecności turystów, bo turyści nie są w stanie zbliżyć się do gniazd na odległość, która dla maskonura jest zagrożeniem.

    2. [i]Owszem, zagrożonym gatunkiem nie są, ale na Islandii ich populacja się zmniejsza, a przy rosnącej liczbie turystów nie trzeba dużo, żeby najbliższe maskonury były dopiero na Grenlandii.[/i]
      Dość ponure wizje roztaczasz Piotrze…a najbliższą sporą populację znajdziesz na Lofotach. 😉

        1. Och, bytują również w Bretanii, Danii, UK, a nawet u Wujka Sama. 🙂

          Żeby była ścisłość. Ja również mam opory w zjadaniu fauny, posiadającej powszechnie sympatyczną aparycję. 😉

          1. Powtórzę specjalnie dla Ciebie: Owszem, zagrożonym gatunkiem nie są, ale na Islandii ich populacja się zmniejsza, a przy rosnącej liczbie turystów nie trzeba dużo, żeby najbliższe maskonury były dopiero na Grenlandii.
            Czyli znowu masz rację – ponieważ będą w Bretanii, Danii i w Wielkiej Brytanii, ich brak w Islandii nie będzie problemem przy fotografowaniu Islandii. 🙂

  11. W rejonie świata, w którym żyjemy, i w którym znajduje się też Islandia, człowiek ma generalnie dość sporo opcji żywieniowych, nawet pomijając wegetarianizm. Można na przykład jeść zwierzęta, których populacja gwałtownie spada i jest praktycznie niemożliwa do odbudowania (jedno młode na parę na sezon, a ostatnio jedno na kilka sezonów jak dobrze pójdzie), albo takie, których populacja jest duża i łatwo się odbudowuje. To już nie te czasy, kiedy dla przeżycia trzeba było zżerać wszystko co się udało złapać, włącznie z trzymiesięcznym trupem rekina (to taki tradycyjny islandzki przysmak, błeee).
    Nawiasem: ostatnio Islandczycy mają jedyną w swoim rodzaju szansę oduczenia się połowów wielorybów. Jakiś czas temu uznali, że wielorybów jest już wystarczająco dużo i można parę złowić. Odłowili coś ze trzy i okazało się, że jest problem: nie mają komu tego mięsa sprzedać. Europa nie chce. Japonia by może wzięła, ale nie mają czym tego przewieźć. Trzeba by tusze przeładować na odpowiednio duży statek gdzieś w Europie, ale niestety: żaden europejski port nie zgodził się na przyjęcie statku z takim towarem. Koniec końców, tusze zamrozili i czekają na pomysł co z tym dalej zrobić. Póki nie wymyślą, jak to sprzedać, pozostałe wieloryby są bezpieczne.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *