Skały Antyatlasu, Maroko

Świat jest niebezpiecznym miejscem

Skały Antyatlasu, Maroko

Co jakiś czas dostaję pytania o fotowyprawy, które nie dotyczą samego wyjazdu, tylko kwestii bezpieczeństwa. Czy to bezpiecznie jechać tam, gdzie jedziemy? Krótka wersja odpowiedzi: tak, wybieramy tylko miejsca i trasy, które są bezpieczne w granicach zdrowego rozsądku. Oczywiście, można snuć katastroficzne scenariusze, w końcu na Islandii pełno jest wulkanów, a Santorini to właściwie jeden duży wulkan. Czy któryś z nich wybuchnie? Z pewnością, wulkany czasem wybuchają. Czy nie boimy się, że jak pojedziemy do Gruzji, to tam znowu będzie wojna z Rosją? Nie boimy się, ale wojnę z Rosją od czasu do czasu ma każdy sąsiadujący z nią kraj, to też taka prawidłowość. A jak jechaliśmy do Etiopii, to nie odstraszał nas panujący tam głód i wojna domowa? O jednym i drugim pisał Kapuściński – dawno temu. Wojna domowa zakończyła się w Etiopii ćwierć wieku temu, głód to też tamten okres. Czy nie uważamy, że Jordania nie może być bezpiecznym krajem, skoro sąsiaduje z Irakiem i Syrią? Nie uważamy, żeby Jordania nie była bezpieczna, a z Irakiem, Syrią i dodatkowo Iranem graniczy też Turcja – popularny cel wakacyjnych wyjazdów. Ale przecież przed Marokiem i Jordanią ostrzega MSZ, więc chyba coś musi być na rzeczy? Nie mamy pojęcia, na podstawie jakich informacji MSZ produkuje swoje ostrzeżenia, ale stawianie w jednym rzędzie Maroka z Jordanią oraz Tunezji, Algierii i Egiptu to tak, jakby przestrzegać przed chodzeniem na mecze siatkówki i koszykówki, bo na meczach piłkarskich zdarzają się burdy szalikowców, więc coś z tą piłką musi być nie w porządku. Dwa pierwsze kraje były oazą spokoju i w czasie „arabskiej wiosny”, i podczas powstania w Syrii, i ostatnio, w trakcie ofensywy ISIS (jeden z nalotów na ISIS prowadził zresztą król Jordanii osobiście). Owszem, w Maroku miał miejsce jeden zamach terrorystyczny – w 2010 roku, na rok przed naszą pierwszą fotowyprawą do tego kraju. Gdy byliśmy tam dwa lata później, Tunezja, Syria i Egipt były objęte szaleństwem „arabskiej wiosny”, a w Maroku życie toczyło się zwykłym torem. Jeśli dawało się wyczuć jakąś zmianę, to tylko większą otwartość na turystów – chętniej pozowali do zdjęć i w ogóle byli przyjaźniejsi. No dobra, raz widzieliśmy w Marrakeszu demonstrację antyrządową… która okazała się planem filmu o Syrii.

A czy nie boimy się tyle latać samolotami? Teraz już się latać nie boimy, gdy już polecieliśmy do Etiopii i z powrotem dreamlinerem – zanim wyszło na jaw, że one latać nie mogą i wszystkie trzeba remontować…

Świat generalnie jest niebezpiecznym miejscem, a wypadki i katastrofy się zdarzają. Przeważnie zdarzają się tam, gdzie ich się nikt nie spodziewa, a nie tam, gdzie są oczekiwane. Najkrwawsze akty terroru ostatnich lat to nie Bliski Wschód czy Kaukaz, ale Madryt i Boston. Dobrze jest jednak zachować zdrowy rozsądek i zamiast wypatrywać wszędzie terrorystów, wulkanów i wojny – po prostu patrzeć pod nogi. Więcej grozi nam z powodu własnej nieuwagi i niefrasobliwości niż ze względu na działanie mrocznych i potężnych sił. I kto z powodu obaw wszelakich nie był z nami w Maroku, Jordanii, Gruzji, na Islandii i Santorini – niech żałuje. Oba zdjęcia z drugiej fotowyprawy do Maroka.

Zaraz ruszamy na kolejną fotowyprawę i jeśli nie dorwą nas separatyści tyrolscy, a zwolennicy restauracji Republiki Weneckiej nie dokonają zamachu na łącza internetowe, to będziemy zdawać relację na bieżąco.

PS. Zwolniło się jedno miejsce na lipcowe warsztaty w Pradze. Zapraszamy! Już się zajęło.

Niebieskie Maroko